niedziela, 22 grudnia 2019

Życzenia




Spokojnych, cichych, radosnych, pełnych miłości, szacunku, cierpliwości  ;) miło spędzonego czasu z rodziną, albo z samym sobą - cieszcie się chwilami, odpoczywajcie i dobrze się bawcie w czasie Świąt i w Nowym Roku. Niech przyszły rok spełni wasze marzenia, da dużo miłości, pieniędzy i zdrowia - kochajcie się. :)


Ostatni miesiąc miałam do bani. Najpierw umarła ciocia - mama Piotrka, jedyna siostra mojej mamy. Jeszcze dobrze nie ostygła, a zaczęły się szarpanki o jakiś spadek po niej, zastraszanie mojej mamy itp itd. aż musiałyśmy wynająć prawników do obrony. Kilka tygodni w nerwach, a jak lekko kurz opadł i bratowa przestała nękać moją matulę ... to  hmm

Siedzę sobie w pracy, ludzi spora grupka, nagle wchodzi kobitka z facetem i facet powiada: " za dziesięć minut przebijam ścianę". Z grzeczności zapytałam którą, bo na każdej mam regały, książki albo grzejniki i okna. Pan wskazał odpowiednią :) Okazało się, że zaczął się remont "starej" świetlicy i będą łączyć pomieszczenia, gdyż, azaliż, ponieważ... następnym etapem będzie remont mojej biblioteki. No super tylko dlaczego ani ja, ani  moja dyr w ogóle o tym nie wiedziałyśmy? - Ot taka niespodzianka urzędowa... ale bardzo się cieszę, czekałam na to tyle czasu, aż już przestałam się "podniecać" każdą obiecanką, czy rozmową na ten temat - Stanęło na tym, że dziura została przebita niedawno, od stycznia się zamykamy, a w lutym wchodzą budowlańcy - jedyni, którzy się nie bali, nie obawiali i nie krygowali przed zaborczymi emerytkami i je pognali , bez pardonu :) Dodam, że panie próbowały chyłkiem i po cichu wejść do kuchni i smażyć karpie dla 70 osób na miejscową Wigilię, nie zważając na to, że trwa remont np kładzenie gładzi i szlifowanie ścian i sufitu, oraz że w nowej świetlicy jest piękna i dobrze wyposażona  kuchnia - ot jeszcze próbowały pokazać kto silniejszy - no nie udało się - trafiły na dwóch dziarskich wschodnich przyjaciół, którzy mają w nosie układy i układziki z lokalnymi staruszkami. Nie poradzili sobie wójtowie, sołtysi, a dwóch murarzy dało radę w trymiga przeprowadzić emerytki do nowej siedziby przed czym tak strasznie się broniły. :D Dodam, że od tego zależał los remontu.

 Potem zaczął się kołowrót około świąteczny. I albo ktoś mi wniósł do domu złą energię (a przewija się sporo ludzi), albo sama na sobie skądciś takową przyniosłam w każdym razie przez dwa kolejne dni zachowywałam się irracjonalnie, histerycznie, nerwowo, albo płakałam, albo wrzeszczałam, albo miałam chęć zabić moich albo siebie, coś strasznego. Musiałam bardzo dokładnie oczyścić dom, świecami, solą, kadzidłem -każde pomieszczenie, siebie oczyścić i... ufff pomogło, całe szczęście, bo chyba sama zgłosiłabym się do psychiatryka. Dziś już jestem spokojna, opanowana, z logicznym myśleniem. ;)
Jutro w gary, a potem słodkie lenistwo, od rana w Wigilię nic nie robię, no może dywaniki położę świeże i ręczniki zmienię. Cisza, spokój, zwolnienie tempa i LB - jak mawiał mój ojciec czyli "Leżenie Bykiem" - już nie mogę się doczekać :)
Czego i Wam jeszcze raz życzę :)





środa, 20 listopada 2019

Nie taki Diabeł... urodzinowy w Papieżu;)



Jak co roku urodziny i jak co roku na początku miesiąca euforia i podniecenie, chęć jak najszybszego wyciągnięcia sobie kart urodzinowych, ale im bliżej urodzin tym  lęk co wyciągnę - jaki będzie dla mnie najbliższy rok.
Powiem szczerze, że ten co minął był bardzo, ale to bardzo intensywny. W poprzednim się działo i nie sądziłam, że może dziać się więcej i mocniej - a jednak. Podjęłam sporo nowych działań i wyzwań, gównie zawodowych, ale najbardziej zaskoczenie wywołał awans społeczny - otrzymałam najwięcej głosów ze wszystkich kandydatów do rady - choć ciut mi nie po drodze z nową władzą wiejską - to jednak zaskoczona jestem sympatią otoczenia i obdarowanym zaufaniem. Natomiast nowa władza gminna dość intensywnie przygotowuje się do remontu mojego lokalu "pracowego" i powiększenia go o inne pomieszczenia. Dość ostrożnie podchodzę do ich jeszcze nie rozpoczętych, a obiecanych działań - nie uwierzę jak się nie zacznie, a cieszyć się będę jak się skończy. Także działo się wiele, awansowałam społecznie - czy nowy rok jaki dla mnie się zaczyna da mi odpocząć? Przyniesie jakieś zmiany? Będzie dobrze?
Boję się, ale zacząć muszę :)



1 Ogólna prognoza na rok - Papież - Wreszcie trochę spokoju, po dwóch latach bardzo intensywnych przyjdzie majestat. Będę działała w myśl zasad głównie moralnych, mogę stać się mentorem, nauczycielem, przewodnikiem, autorytetem. Będę wsparciem i opiekunem. Może ogarnie mnie chęć nauki, podniosę kwalifikacje. Ktoś mi kiedyś powiedział, że karta Papieża mówi o powrocie na łono kościoła - nie wiadomo tylko czy to będzie ślub, pogrzeb, chrzciny - w każdym razie jakaś uroczystość kościelna. Spokój, wyciszenie, czasem nuda - rok odprężenia.
2 Energie które odchodzą - paź mieczy - poddenerwowanie, poszukiwanie, wieczne doszukiwanie się czegoś, kontrola, sprawdzanie.
3 Cele które udało Ci się osiągnąć - rycerz mieczy - oj zamieszania było sporo, może nie spaliłam mostów, nie zdewastowała to co osiągnęłam, ale bardzo intensywnie działałam, często się denerwowałam - zupełnie nie potrzebnie. Dużo robiłam dla innych.
4 Sprawy, które przechodzą - 6 kielichów - O! Moje bagienko - gówienko znane, lubiane, uwierające, ale na tyle bezpieczne i ciepłe, że strach wyjść z niego i coś zmienić. Powroty i sentymenty (na szczęście z największym się już uporałam). Dzieci - swoje i cudze :)
5 Gdzie jesteś dziś - 8 buław - jeszcze rozedrgana emocjonalnie, pena działań, możliwości, pomysłów. Zaangażowania się i w prace zawodową, i działalność społeczną - dużo informacji, zamęt, bardzo jeszcze intensywny czas ale już powoli odczuwalne jest wyhamowanie - czas odpoczynku.
6 Nowe energie które się pojawią - Moc - Siła fizyczna i psychiczna- nie chcę dążyć po trupach do celu - a ta karta może o tym mówić - ja chce wyciszenia, zwolnienia. Ta karta ma dla mnie czasem niezrozumiałe znaczenie podobnie jak karta Słońca. Niby wszyscy mówią, że jest pozytywna a ja jakoś tej pozytywności w niej nie odczuwam. Nie chcę też cały czas się kontrolować - spinać. Pozytywne jest to że Moc daje możliwość pokonania przeszkód. Siła symbolizuje władzę (podobnie jak Papież) - ale gdzie ja bym miała tę władzę zdobyć? - dyrektorkę mam nową/starą z kontraktem na 7  lat. Władza lokalna dopiero co wybrana.  Mądrość wewnętrzną (znów podobnie jak Papież) i odwagę to chętnie przyjmę. Jakoś namiętności tu nie widzę - w końcu na miłość ma 5 monet. Będę za to wykonywać swoją pracę z pasję - co już czynię, rywalizację to mam na co dzień (do zazdrośnic w pracy jestem przyzwyczajona). pomnażanie majątku bardzo mi się podoba. No zobaczymy co mi ta Moc przyniesie.
7 Trudności z którymi się zmierzysz - rycerz monet - tu jakby praca, dyscyplina, finanse. Robienie od - do. Rycerz monet jest nudny  czyżbym po odpoczynku zatęskniła za działaniem, a tu nuda, sztampa i przewidywalność? Z 3 mieczy może chodzić o trudności w sprawach finansowych - oby Moc pozwoliła mi szybko się z nimi uporać.
8 Cele które możesz osiągnąć - królowa monet - ooo kocham tę kartę, pokazuje kobietę piękną, mądrą zadbaną, z dobrym gustem. To matka, żona i kochanka - mała Cesarzowa, ale z lekką rączką - królowa monet uwielbia wydawać pieniądze - nawet nie swoje, nawet ponad miarę. I tu muszę uważać by wydawać tylko pieniądze które mam w garści, te co są na koncie, a nie obiecane albo planowane.  Królowa monet, stateczna i poważana (nie lubię być poważna :P) - choć spełniona - oby nie biedna przez swoją głupotę ;) 
9 Twój stan psychiczny - as kielichów - oj łzy się poleją rzęsiste, Kielichy nie są dobre na stan psychiczny - tu jest za dużo wody, marzeń, niepewności, takie rozmemłanie psychiczne.  
10 Zdrowie - 9 kielichów - Ja tu widzę pełen relaks po pracy - czyżby jakieś L4 się przytrafiło (na ostatnim byłam ponad 2 lata temu). Niby wróżą mi nadwagę - ale ja bardzo tego pilnuję - staram się nie przytyć, a bardzo chcę schudnąć - ruszam się, chodzę na jogę.  Znalazłam jeszcze taką "diagnozę" - ból ucha - dziękuję :P
11 Miłość - 5 monet - ciemno, szaro i ponuro - zimno, mokro, bez serca, chłód i żebractwo uczuciowe - mam dalej pisać? Chyba już starczy.
12 Przyjaciele - 4 buław - stabilizacja w tej materii, swoje sprawdzone grono i bardzo sympatyczny czas spędzony z przyjaciółmi.
13 Finanse - 3 mieczy - tu jakby rozsądek brał górę nad namiętnościami do wydawania pieniędzy co przy królowej monet bardzo jest przydatne. Logiczne, konkretne, bardzo przemyślane dysponowanie pieniędzmi. Natomiast nie ma w tej karcie jakiś większych finansów, przypływu gotówki. Będzie to trochę trudniejszy czas, może będę musiała przeczekać, ale ta karta nie mówi o fiasku finansowym jak karta Wieży czy 5 monet - pocieszające jest to, że karta Mocy powinna mi pomóc przetrwać i wyjść z ewentualnych kłopotów. W sumie to dziwne, bo wchodzę w 8 rok osobisty, a już jestem w 8 numerologicznym, a to najlepszy czas jeśli chodzi o sprawy finansowe - poza tym mogę być królowa monet, a niespodzianką jest przypływ gotówki w 7 monet ale w późniejszym czasie więc jak to się ma do 3 mieczy, choć rycerz monet jest jako trudność - straszne zamieszanie? Jak będzie - zobaczymy.
14 Praca - as buław - nowe pomysły, nowe zadania, nowe plany, a może i nowe miejsce :)
15 Niespodzianki - 7 monet - karta oczekiwania na plony, zrobienie wszystkiego co w mocy by osiągnąć cel, ale ten sukces nie będzie zależał ode mnie. To podglądanie, przypatrywanie się, to sukces finansowy (jak to się ma do 3 mieczy?) ale z opóźnieniem. Los coś mi szykuje - pozytywnego, niezależnego ode mnie, ale bardzo dla mnie wartościowego.
16 Urodzinowy dar od wszechświata - Diabeł - Czy ja zawsze muszę dostać "dziwny" dar? - obsesja, osaczenie, przywiązanie się do jakiejś idei, ale łatwość uwolnienia się z "nałogu" jeśli się chce. Kuszenie Losu ;) Powiedziałabym, że zdrada i namiętność (po raz kolejny wychodząca w kartach, tylko jak do realizowania w 5 monet? ) Diabeł wychodzi mi w kartach kiedy pytam w kółko o to samo - czyli odpuść bo już masz właśnie obsesje. Jakże to jest odwrotna karta do "bogobojnego" Papieża, który wyszedł jako energia roku. Tam autorytet, powaga, dostojność, a tu szaleństwo, gniew, destrukcja i samounicestwienie, uwodzenie. Czyli co? To tak jakby o mnie w tym roku, pisał Julian Tuwim w wierszu "Ewa"

A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza...
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec - kobieta - to ja.


                         

sobota, 2 listopada 2019

Bardzo trudny Dzień Zaduszny

Od wczoraj przygotowywałam się do napisania tego postu i im bardziej układałam go w głowie tym ciężej było mi usiąść i go napisać. Dzień Zaduszny - jak sama nazwa wskazuje dzień za dusze, w dniu dzisiejszym wspominamy zmarłych, ale nie tak jak wczoraj smutno i poważnie, 2 listopada to czas np koncertów poświęconych zmarłym muzykom czy kompozytorom, w ten dzień opowiada się anegdoty, rodzinne historyjki, można czytać czyjeś wiersze, książki, listy, oglądać fotografie. Właśnie dziś należy wspominać o zmarłych dobrze, starać się "podziękować" im za to co dobrego dla nas zrobili, co nam dali, co my od nich dobrego (podkreślam dobrego) zaznaliśmy. Wiadomo, że nigdy w relacjach nie było tylko dobrze, nie było słodko, nie było cudownie, ale tego dnia 2 listopada w ramach "modlitwy" przypomnijmy sobie swoich bliskich zmarłych i podziękujmy im za dobro - czasem było to słowo, czasem gest, czasem coś materialnego, a czasem dobre emocje. Zamiast "Bizancjum" na grobach, zatrzymajmy się na chwilę i wspominajmy, bo ci co zmarli żyć będą jeśli się o nich będzie pamiętać.

Dlaczego ten wpis jest/będzie dla mnie trudny, bo chcę w nim przedstawić Wam moich najbliższych i napisać to, co od nich  dostałam dobrego. Być może ktoś powie po co się obnażam w tym wpisie? Bo chce - dla siebie, może dla moich najbliższych, dla tych, których już nie ma. Ale żeby oczywiście nie było tylko melancholijnie, poważnie i tak podniośle, postanowiłam do swoich najbliższych dopasować kartę tarota :).

Mój tata

Dla mnie najważniejsza osoba wśród moich zmarłych. Odszedł w czerwcu 2004 roku w dniu zakończenia roku szkolnego moich dzieci, w rocznicę poznania się z moją mamą, miesiąc po komunii mojej córki, miał 58 lat. Co dobrego dał mi tata - przede wszystkim życie. ;) Najlepsze prezenty - począwszy od wielkiego białego misia, którego zażądał z wystawy Domów Towarowych "Smyk", poruszył niebo i ziemię, i nawet kierownika piętra, by go móc kupić dla mnie, kłótnia, grożenie, że nie wyjdzie itp itd i to Boże Narodzenie w nowym mieszkaniu, ja lat 3 i ten wielki szary papier, którego nie mogłam odpakować i miś z którym spałam do dnia ślubu.

Kilka lat później moim ówczesnym marzeniem było mieć lalkę z siateczką na włosach - ot kaprys małej dziewczynki - oczywiście, że ją dostałam i to z tłumaczeniem, że to "murzynka" ale innej nie było. Nie zależało mi jaki kolor "skóry" ma mieć moja lalka, najważniejsza była ta siateczka na włosach.

 Pierwsze "dorosłe" kosmetyki - cienie do powiek - tata powiedział, że widział jak maluje się na niebiesko - o matko!! i dlatego kupił mi paletkę cieni w odcieniach granatu i niebieskiego.
Czerwony plecak - nigdy, nigdzie, u nikogo nie widziałam takiego samego - skąd on go wziął, gdzie kupił - nie wiem. Tata był zodiakalnymi Rybami, ale bardziej pasował mi do Byka - konkretny, działający, gospodarny. Porozumiewaliśmy się bez słów, mieliśmy swoje tajemnice, hasełka. To on nakazał (tak nakazał) mi ugotować pierwszą w życiu zupę ;)

A co dostałam od Niego niematerialnego? Szacunek do ludzi bez względu na wiek i status zawodowy czy materialny. Tata był kierownikiem działu socjalnego w fabryce, miał pod sobą 50 kobiet: i urzędnicze,k i kucharek, i sprzątaczek - każdą spotkaną pocałował w rączkę, każdej pierwszy mówił "dzień dobry" - potrafił ochrzanić ale zawsze robił to z klasą, często na osobności, nigdy nie przekraczając pewnych granic. Nauczył mnie śmiać się z siebie, żartować z ludźmi ale nie z ludzi. Brak mi go bardzo.   Mój tato to taki tarotowy Król denarów.


Kuzyn Piotrek

Zginął w wypadku samochodowym w dziwnych okolicznościach - bo ciężko sobie wyobrazić i wytłumaczyć jak na prostej drodze można nagle, bez powodu zjechać na przeciwległy pas, uderzając w koło (to nie była czołówka) samochodu ciężarowego - początek sierpnia 1996 roku mając 29 lat i zostawiając maleńką córeczkę.
Z Piotrkiem byliśmy jak rodzeństwo, bo kiedy był mały jego mama bardzo ciężko zachorowała, na tyle ciężko, że przez długi czas nie mogła się nim zajmować - do 7 roku życia mieszkał u naszych dziadków, u których przez jakiś czas mieszkali moi rodzice. Niewiele pamiętam z tego wspólnego mieszkania, gdyż byłam o 4 lata młodsza od Piotrka. Moja mama była ciocią, ale mój tata zawsze był nazywany "Mistrzu" lub 'Mistrzuniu" - "wujkiem" prawie wcale. Piotrek mieszkał w Warszawie, ale każde, całe wakacje spędzaliśmy razem - był pod opieka moich rodziców. Piotrek był moim świadkiem na ślubie i ojcem chrzestnym mojego syna.

Nauczył mnie tańczyć, baaa nauczył mnie tańczyć jak kobieta - ja zawsze (nawet teraz) lubiłam w tańcu prowadzić - może przez to nie umiem tańczyć w parze, a już z moim mężem to w ogóle. Piotrek krzyczał - to ja jestem facetem, ja prowadzę, nie szarp się :). Do pójścia do liceum nazywał mnie "małolatą" czego nienawidziłam - zawsze miał "fajnych" kolegów i chcąc jakoś zwrócić ich uwagę, nagle czegoś bardzo chciałam od brata - na co on 'małolata nie przeszkadzaj" i już było po moim "przypodobaniu".

Jako dorośli byliśmy dla siebie wsparciem zwłaszcza w zrozumieniu męskiego/damskiego punktu widzenia. Kiedy skarżyłam się na swojego męża Piotrek mówił, ale to nie tak, bo wiesz, bo my faceci to inaczej.... Podobnie było kiedy ja mu wyłuszczałam co kobieta ma na myśli robiąc to...
Po śmierci - najpierw przyszedł się pożegnać - pierwszy raz (wiem to jest bardzo trudne do wytłumaczenia) stanął u mnie w drzwiach - duch, cień, energia - rozłożył ręce jakby chciał się przytulić.. a ja za nim się zorientowałam przeszłam przez 'niego". Przez pół roku śnił mi się co noc, ostatni sen był taki, że przyjechała do mnie ciotka (jego mama) ubrana w czarny płaszcz, weszła do mojego domu, zapytałam co się stało, że przyjechała a ona - przywiozłam ci kogoś i otworzyła szerzej drzwi - wszedł Piotrek, ale ja się nie ucieszyłam. Dopadłam do niego i zaczęłam go uderzać pięściami, płacząc i krzycząc dlaczego mi to zrobił, dlaczego udawał że nie żyje, on spokojnie odparł, że musiał od tego wszystkiego odpocząć. Nie wiem od czego, mogę się tylko domyślać.

Piotrka brakuje mi jako przyjaciela. On był Strzelcem, ale nie był w ogóle jak on. Był bardzo lubiany, ciepły, serdeczny, pomocny, życzliwy i bardzo, bardzo wrażliwy i delikatny emocjonalnie. Może miał depresje o której się wtedy nie mówiło, w młodości przeszedł jedno załamanie nerwowe - dlatego mimo, że kiedy zginął był młodym człowiekiem - wpasowałabym Go w króla kielichów.

Teść

Kolejny ważny mężczyzna w moim życiu, zmarł najprawdopodobniej na zawał w sierpniu 2002 roku w wieku 67 lat. Spokojny, cierpliwy, dobry, człowiek. Świetny dziadek - jak to się śmialiśmy miał 3 nałogi - papierosy, totolotka i słodycze. Zwłaszcza z totolotkiem musiał ukrywać się przed teściową. W tym celu zabierał mojego syna na spacer - nad staw karmić kaczki, potem do drugiego parku gdzie był miejski zegar, po drodze odwiedzając ulubiona kolekturę. Mój syn nigdy go nie wydał choć teściowa nieraz podpytywała smyka gdzie był z dziadkiem i co robił.

  Nie sądziłam, że z zupełnie obcym człowiekiem (bez więzów krwi) tak świetnie przyjdzie mi się dogadywać, mieliśmy do siebie szacunek - nie traktował mnie jak "gówniarę" co to nic nie umie, nie zna się i księcia z bajki wzięła za męża ;) Teść traktował mnie poważnie, również potrafiliśmy porozumieć się samym spojrzeniem, czasem mieliśmy sprzeczki ale wszystko z klasą, i nigdy nie obrażaliśmy się wzajemnie, ani na siebie.

 Teść był świetnym opiekunem moich dzieci - nie sądziłam by mężczyzna  - starszy - umiał np przewinąć dziecko - mimo, że jak to teściowa mówiła "swoimi dziećmi się nie zajmował". Owszem musiałam się przekonać, uwierzyć, że teść to potrafi i chce, i daje sobie radę - był niezastąpiony w opiece - przez to dawał mi ogromne poczucie bezpieczeństwa, bo wiedziałam, że w razie np choroby któregoś z moich dzieci, mój teść chętnie zostanie i nie jako figura, ale i poda lekarstwa, i zabawi, i zrobi jeść.
Zegary... zapomniałam że 4 nałóg teścia to zegary - stare z wahadłem - był samoukiem jeśli chodzi o umiejętność naprawy - zaraził mnie - ze staroci uwielbiam właśnie zegary, mamy ich w domu kilka - jeden właśnie od teścia, ten co dziwne - stanął w godzinie śmierci teścia 23.40. Jeden, teść mi zepsuł za mocno nakręcając i miał go naprawić i nie zdążył, kolejny dostałam od babci - bo teść będzie umiał się nim zaopiekować.

Teść kojarzy mi się trochę z Papieżem trochę Cesarzem, a trochę  2 monet, choć sam  Lew lub Panna - umiał tak żonglować gotówką, że teściowa nigdy nie była zorientowana ile sobie zostawił (teść po opłaceniu rachunków oddawał pensję/emeryturę teściowej).

Babcia Marysia

Wspólna babcia moja i Piotra, zmarła w lutym 1997 roku mając 83 lata. Nie chodziłam do przedszkola, zajmowała się mną właśnie ta babcia - mieszkaliśmy "blok w blok". Przez chyba 2 lata miała nas wspólnie z kuzynem - no trochę z nami "użyła". Jedna z sąsiadek babci powiedziała kiedyś, że woli mieć swoich 9 dzieci jak nas dwoje. Coś w tym było, bo babcia wołała nas przez okno na obiad - kilkukrotnie, bez efektu - brała garnek, łyżki i schodziła z II piętra (stare budownictwo) i ganiała nas wokół piaskownicy karmiąc. Tamta sąsiadka wychylając się z okna tylko raz wołała imię najstarszego dziecka będącego na podwórku - to zbierało młodszą gromadkę za rękę i szło na górę - no bywa.
Babcia uczyła mnie wierszy "Małpę w kąpieli", "Kopciuszka", śpiewać piosenki, tańczyć walca, próbowała mnie uczyć dziergać na szydełku - umiem ale nie mam cierpliwości.;)

Babcia miała demencję i pamiętam jak właśnie 1 listopada mama poprosiła mnie bym popilnowała babci, bo ona musi iść na cmentarz, poszłam do babci z córką - małą półroczną. Babcia zwykle otępiała, smutna, przygaszona bardzo ożywiła się  na widok Ju, bardzo chciała ją wziąć na ręce - bałam się, że ją upuści, albo coś zrobi - babcia w chorobie była bardzo nieprzewidywalna.  Dałam Jej dziecko, asekurując a babcia - uśmiech na twarzy, zaczęła mówić do prawnuczki, kołysać, tulić, śpiewać, opowiadać - to był taki niesamowity przebłysk w Jej chorobie, niesamowita zmiana, jakby wypłynęła z głębi, cieszę się, że wówczas byłam z babcią i małą Ju, bo  za trzy miesiące już babci nie było.

Babcia była bardzo zaradna, umiała zrobić coś z niczego, umiała skromność (chodzi mi o byt) przemienić w może nie luksus ale w to, że nie odczuwało się, że jest biedniej. Tata mój powtarzał z nostalgią "ach te przyjątka u Rezlerki"  ;) Przyjątka na których stoły się uginały a babcia w białym, wykrochmalonym fartuszku z uśmiechem podawała do stołu. Te przyjątka (święta, imieniny, czasem niedzielny obiad), na których mój dziadek obcałowywał jej ręce od końców paluszków, po ramionka, mówiąc "moja ukochana, najukochańsza małżonka", a ona z udawanym krygowaniem się, uśmiechem, wyrywała te ręce mówią "no już nie całuj mnie stary dziadu". Tylko, że ten "stary dziad" był o 6 lat młodszy od niej, nieziemsko przystojny i do dnia śmierci zakochany po uszy.

Najlepsza szarlotka jaką jadłam to była jej - chałka, którą pleść nauczyła ją Żydówka, naleśniki, knedle ze śliwkami, dżemy, przetwory. Po babci Marysi nie załamuję się w kryzysowych sytuacjach, zawsze umiem znaleźć wyjście, umiem ryzykować i umiem gospodarować pieniędzmi.

Babcia została w wojnę sama z malutkim dzieckiem (mamą Piotrka) i dała sobie radę. Po wojnie poznała dziadka.. a i znów plącze się 1 listopad.. Wiem zanudzam ale... Moja babcia poznała dziadka handlując tytoniem, obok niej stoisko miał rodzony brat dziadka, do którego dziadek przyjechał. Zeniu pomóż pani Marysi, powiedział brat i tu opowieść dziadka" to ja wziąłem wagę od jedną pachę, stoliczek pod drugą i zaniosłem do domu, wszedłem i oniemiałem, czyściutko, pięknie, zaraz od babci Zosi przybiegła Elżunia i myślę sobie, jak i kiedy ta kobieta ma czas - cały dzień handluje, a tu tak czyściutko i dziecko zadbane." To był chyba lipiec albo sierpień zaraz po wojnie 1945 rok. Natomiast babcia powiedziała tak - miałam trzech starających się (panów, którzy chętnie by się z babcią ożenili) ponieważ nie mogłam się zdecydować, którego wybrać powiedziałam każdemu, że ten który pierwszy przyjdzie po mnie 1 listopada i pójdzie na cmentarz, ten zostanie moim mężem". Rano odsłaniając zasłony zobaczyła, jak dziadek z kwiatami zmierza w kierunku jej domu. My się śmieliśmy, że dziadek całą noc siedział na wycieraczce, a to że go babcia widziała idącego to on rozprostowywał nogi. Ślub wzięli po 3 tygodniach 18 listopada :)
Jeszcze tylko o szarlotce - babcia upiekła, pokroiła położyła na paterę i zaniosła do pokoju, coś się zakręciła ale przypomniała sobie, że nie zaniosła talerzyków, wchodzi a tam dziadek siedzi przy stole, z podsuniętą paterą pod brodą i wcina szarlotkę z której już niewiele zostało. "Bój się Boga Zeniu zjadłeś tyle kawałków" "A to nie było wszystko dla mnie?" - zapytał zaskoczony - i tak sobie żyli ponad 50 lat. Babcia to taka królowa monet - zaradna, mądra, dobra matka, babcia, żona - mała Cesarzowa.

Babcia Maryla

Również Marianna, ale wszyscy nazywali ją na jej wyraźne życzenie Maryla. Umarła na początku września 2007 roku w wieku 95 lat. Była trudna we współżyciu i życiu, dopiero na starość jakby zaczęła doceniać nas wszystkich, to co osiągnęliśmy przestało mieć dla niej znaczenie, ale to jacy byliśmy....  ale dziś mówię tylko o dobrych rzeczach. Przeżyła mojego ojca, a swojego syna o 3 lata. Powiedziała, że nie ma nic gorszego niż przeżyć własne dziecko bez względu na to ile ono ma lat, zwłaszcza, że mój tatuś potrafił zadzwonić do babci z udawaną pretensją, że nie złożyła mu życzeń (babcia bardzo pilnowała wszelkich rodzinnych ważnych dat i obdzwaniała rodzinę przypominając kto ma urodziny, imieniny, czy inne rocznice). Babcia zaskoczona pyta z jakiej to okazji życzenia, bo to ani urodziny, ani imieniny - mamo, Dzień Dziecka.
Babcia świetnie czytała "Pchłę Szachrajkę", dziergała na drutach swetry, kamizelki (jeszcze moim dzieciakom), piekła najlepszy piernik - którego przepisu nie zdążyłam wziąć, drożdżowe pieczone w prodiżu, flaki z pulpetami. Nieprzebrane źródło historii rodzinnych od własnego dziadka, prababci po współczesność. Dzięki niej to ja jestem skarbnikiem pamiątek rodzinnych, dokumentów, zdjęć. Widocznie wśród wszystkich wnucząt dostrzegła we mnie osobę dla której takie pamiątki będą ważne, będą szanowane, a korzenie rodzinne nie zaginą. Obdarowywała nas książkami w których pisała indywidualne dedykacje, osobiste i trafione. Dla mnie babcia Maryla to przedstawiciel swojego znaku zodiaku - Barana - królowa buław.

Prababcia Maria

Tak jak pisałam, mam szczęście do imienia Marianna. Moja prababcia zwana przez nas pieszczotliwie "babcia staruszka" umarła w 1989 roku w czerwcu mając 94 lata.  Ukochana babcia mojego taty, która go wychowała. Ciepła, serdeczna, czuła drobniutka istotka, taka krucha i delikatna. Opowiadała najpiękniejsze bajki - moja ulubiona to "O dziadzie, babie i śmierci". Obie z Marylą smażyły najlepsze placki na świecie. Co z tego, że znam przepis i wiem jak się robi jak mi takie nie wychodzą i już. Mój tato bardzo, ale  to bardzo Ją kochał, nie dał jej się ruszyć na krok, wszędzie jako dziecko jeździł z babunią - to ona wpoiła w Niego ten szacunek do ludzi, który mi przekazał. Babcia robiła też rybę faszerowaną, bez której nie wyobrażamy sobie świąt Bożego Narodzenia. Babunia to taka królowa kielichów z Kapłanką - co to mojemu tacie grzała kapcie w piekarniku i w środku nocy obiad odgrzewała, kiedy  wracał od kolegów z brydża. ;)

Dziadek Zenon

Wspomniany tata mojej mamy, a mąż babci Marysi. Zmarł pod koniec października w 1998 roku
mając 78 lat. Mimo, że nigdy nie podniósł głosu, nie był surowy, nie uderzył - miał bardzo duży autorytet, wręcz czułam do Niego respekt, miał charyzmę. Miałam nauczyć się czytać wiersza, a on powiedział, że mam go umieć na pamięć - to się go nauczyłam, bez mrugnięcia i cienia protestu.

 Był pół Austriakiem, dzieckiem dwujęzycznym, choć nigdy nie słyszałam ani słowa po niemiecku, miał traumę związaną z wojną i z obozem pracy do którego trafił w wieku 20 lat.

Robił niesamowite wino z porzeczki z własnej działki, winko, którym uraczył 6 -latkę, o którym to fakcie niezwłocznie poinformowałam zakonnicę na lekcji religii. Moja babcia siedząca z tyłu (lekcje były w domu katechetycznym przy kościele), cała w pąsach próbowała wyjść z sytuacji, sycząc że to był soczek, na co ja uparcie i głośno twierdziłam, że nie soczek tylko wino. :P

Dziadek był uczciwy, bardzo honorowy, sprawiedliwy. Dla babci i swojej rodziny mógł poświęcić dużo. Kochał moją ciotkę jak własną córkę, choć mama twierdzi, że może nawet bardziej, bo Elusia wychowywała się bez ojca, ale to moja mama  (straszna psotnica) zajmowała szczególne miejsce w jego sercu.
 Średnią szkołę (technikum - 5 lat) skończył po wojnie - już moja mama była na świecie, bardzo ambitny - widziałam Jego świadectwo maturalne praktycznie same 5 i kilka 4. Był dobrym organizatorem, nauczycielem - miał pod sobą uczniów na praktykach.
Opowiadał mi bajkę "O żołnierzu i wilku" i nauczył mnie grać w karty - w 1000 - najpierw dobieranego, a później w normalnego. Dziadek kojarzy mi się z królem mieczy, a może to typowy Cesarz?

Dziadek Henryk

Tata ojca, mąż Maryli zmarł na zapalenie płuc w sierpniu 1977 roku mając 75 lat, miał za sobą ciężkie wojenne przeżycia - 5 lat w obozie jenieckim (przedwojenny oficer) i doświadczenia medyczne robione na nim.
 Mało Go pamiętam, bo kiedy zmarł miałam niecałe 6 lat. Podobno kochał mnie najbardziej ze wszystkich wnucząt. Był perfekcjonistą i pedantem - w nocy o północy, po ciemku potrafił u siebie w pokoju znaleźć coś, co w danej chwili było potrzebne. Nawet w popielniczce miał porządek z jednej strony zapałki ułożone łebkami w jedną stronę, w innej części popiół a jeszcze w innej zgaszone pety.
Pamiętam jak leżał w łóżku ze złamaną nogą - z kuzynką przyniosłyśmy mu narwane w ogrodzie kwiatki, usiadłyśmy w fotelu i śpiewałyśmy "dziadku, drogi dziadku, nie chcemy jeszcze spać" - dziadek się śmiał. Pamiętam też, że wówczas mu powiedziałam: " Dziadku nie martw się, jak ci noga wyzdrowieje to pójdziemy do ogrodu i pobujam cię na hamaku".
Z dziadkiem i jego bogatym kawalerski życiem związanych jest wiele rodzinnych anegdot. Miał przed wojną motocykl, którego zarekwirował Niemiec mówiąc "Polacy nie są godni by mieć takie motocykle". Lubił życie towarzyskie, był wesoły, koleżeński tylko miał słabe zdrowie.  Król buław?

Teściowa

Zodiakalny Koziorożec, zmarła po ciężkiej chorobie w lutym 2003 roku mając 66 lat. Cóż, dziś ma być tylko o rzeczach pozytywnych i na takich się skupię. Jej świetny sernik był hitem naszego wesela, umiała jak nikt zrobić przepysznie puszysty serniczek z "byle jakiego" sera, w życiu nikt by nie pomyślał, że z takiego "nic" może wyjść coś tak przepysznego.
Niezapomniany barszcz czerwony, który uwielbiała także Ju, pasztet i... pierogi, które wspólnie z wnuczką lepiły. Za uszka ją podziwiałam, równiutkie, malutkie - dla mnie nie do osiągnięcia. Pyszne ciasto na pierogi - " no przecież to nic wielkiego, bierzesz mąkę, wodę, czasem jak masz to jajko i sól - zagniatasz i już" No dla mnie nie już - za to Jej syn, a mój mąż wyrabia ciasto jakby się z tym urodził. Nauczyła mnie jak się robi kopytka, a w zasadzie dała wskazówkę, że nie należy ciasta długo zagniatać bo rzednie. I tu może powiem rzecz bolesną i smutną. moja teściowa nauczyła mnie jaką teściową nie być. ;)
 Z moją teściową mam największy problem z dobraniem karty tarota, bo była dla każdego inna - dla mnie jak paź mieczy - doszukująca się co złego robię, zwłaszcza jej synkowi, dla synów i wnuków była Cesarzową - matką i głową rodziny, gospodynią,  dla znajomych 3 kielichów - wesoła, zabawowa, miała piękny głos, dla teścia królową mieczy - na dystans. Dla każdego przybierała inną maskę - a może w sumie była Magiem?

Wujek Longin

Ostatni na mojej liście, umarł na zawał w 1988 albo 1987 roku - tata Piotra. Miałam z Nim najmniejszy kontakt - ot wujek Loniek, ale mam w pamięci jedną bardzo dla mnie miłą sytuację.

Moje urodzinowe kieszonkowe  wydawałam na wigilijne prezenty dla najbliższych. Zawsze starannie się do tego przygotowywałam. Pamiętam jak stałam pod kioskiem i zastanawiałam się co kupić właśnie wujkowi pod choinkę. Pani sprzedająca chyba chcąc się mnie trochę pozbyć  doradziła mi maszynkę do golenia - taką na żyletki i ja to dałam wujkowi. Kiedy przyszło do rozpakowania prezentów, wujek wyjął maszynkę obejrzał i bardzo mi podziękował, mówiąc że jest jego wymarzony prezent, bo stara maszynka właśnie mu się zepsuła, a ta mu się bardzo przyda. Nie wiem czy to była prawda - ale tym wyznaniem sprawił mi ogromną radość, taką którą pamiętam do dziś. Radość małej dziewczynki, która z wielką dozą nieśmiałości dawała prezent, który mógłby się nie spodobać.

Strasznie mi trudno dopasować kartę do wujka, ale do tego wydarzenia najbardziej pasuje mi 6 monet - dostał,  oddał i sprawił wielką radość.

Oczywiście jest jeszcze sporo zmarłych jak w każdej rodzinie, ale ich już nie znałam osobiście - pamiętam, bo wiem o nich dużo z opowiadań i dopóki o nich będę myśleć dopóty żyć będą....

Pomyślcie i Wy o waszych najbliższych zmarłych, ale o samych dobrych rzeczach jakich od nich dostaliście.






poniedziałek, 21 października 2019

Ach co to były za sny

Miałam opisać historię najbardziej niezwykłą z niezwykłych związaną z moim snem, ale w trakcie układania sobie wszystkich okoliczności, przypomniał mi się jeszcze jeden bardzo ważny sen. Zatem przedstawię wam obie historie:

Zacznę od tego starszego
Kiedy on mi się przyśnił miałam może 18 lat, były wakacje, sierpień, czas spędzony nad morzem.

Śniło mi się zaorane pole, jakby jesień, szaro, buro i ponuro. Na środku tego pola stał jakby niewielki gotycki zamek z czerwonej cegły otoczony murem. Byłam na placyku otaczającym zamek, a w zasadzie między wieżą, a murem. Nie byłam tam sama, ze mną było kilkanaście osób - dzieciaków, młodzieży - młodych ludzi. Nie byliśmy na poziomie ziemi, a wyżej. Ganialiśmy się, bawiliśmy, ktoś siedział na murku - bo to nie był mur wysoki a raczej murek. Ja spojrzałam przed siebie i zobaczyłam w oddali ale bardzo, bardzo daleko zarysy jakiegoś miasta, jakiś zabudowań. Dookoła miejsca w którym byłam była goła zaorana ziemia. Nagle usłyszeliśmy, że otwierają się wielkie metalowe szare drzwi do wieży, patrzyliśmy zaciekawieni, wyszło z nich dwóch mężczyzn, każdy ubrany w garnitur, ale jeden w czarny, a drugi w biały. Podeszli do mnie i powiedzieli "teraz ty" czy " na ciebie kolej" w każdym razie wskazali na mnie i podali mi do wypicia pół szklanki jakiegoś płynu koloru jaskrawo żółtego. Pamiętam, że pomyślałam, że to rywanol - taki płyn do dezynfekcji. Wypiłam, zamknęłam oczy i wpadłam w ciemny tunel, na końcu którego zobaczyłam światło, strasznie mnie to światło przyciągało. Wypadłam z tego tunelu na piękną zieloną łąkę, światło nie było mocne, coś jak słońce za białymi chmurami - było jasno ale nie rażąco.. i tu najważniejsze. Nie czułam nic, żadnego bólu, żadnych emocji, żadnych odczuć - wyzbyłam się wszystkich fizycznych doznań. To było niesamowite, cudowne, wspaniałe. Nigdy później w żadnym śnie, ani na jawie nie byłam tak wyzwolona z żadnej sprawy -nic mnie nie zajmowało, niczym się nie przejmowałam, niczego nie przeżywałam, nie miałam żadnych myśli, nic mnie nie obchodziło - to uczucie, a w zasadzie brak uczuć pamiętam do dziś - taką ulgę.
Powiem, że zawsze mamy w sobie jakieś odczucia, coś nas boli, coś drapie itp o czymś myślimy, coś wspominamy - a tam "po drugiej stronie" gdzie byłam nie było niczego takiego - była lekkość, był bezmiar i była swoboda i ta ulga bez uczuć i doznań.
Ta łąka była piękna, chodzili po niej ludzie, pojedynczo, grupkami, a  na środku niej rosło duże drzewo jakby dąb, tuż przy pniu na "swoim ziemskim" krześle siedziała moja prababcia, z którą się przywitałam - a tak już pamiętam to był rok 1989 bo w czerwcu tego roku umarła ta właśnie moja prababcia. Babcia była bardzo zdziwiona że już tam - tu jestem, że to chyba za wcześnie. Zapytałam jej czy bardzo cierpiała przed śmiercią odpowiedziała że nie bo była nieprzytomna i w sumie to umarła we śnie - ja wówczas o tym nie wiedziałam, dopiero po przebudzeniu spytałam się swoją mamę, która była przy śmierci babci w jaki sposób ona umarła i mama potwierdziła, że babcia była nieprzytomna i nagle zatrzymało jej się serce.
Zza tego drzewa wychylił się mój nieżyjący wujek i powiedział, żeby uważać na jego syna Piotrka bo on umrze jako pierwszy z rodziny. Piotrek miał wówczas 22 lata - niestety i to się spełniło bo zginął w wypadku samochodowym w 1996 roku - właśnie jako pierwszy z rodziny rozwiązując tym samym "worek" śmierci w mojej rodzinie.
Prababcia podniosła się i powiedziała "choć przedstawię cię moim rodzicom", ale ja już nie chciałam z nią iść. Wówczas dotarło do mnie, że to jeszcze nie jest mój czas, że ja jeszcze tak naprawdę niczego w życiu nie przeżyłam, ani wielkiej miłości, ani seksu, ani nie zostałam matką, że to za wcześnie by zostać po tamtej stronie. Zaczęłam głowę wznosić wysoko i prosić w przestrzeń - do chmur by mnie odesłano, że to nie mój czas, potem krzyczałam błagając, wiem, że ktoś się za mną wstawił, nie pamiętam, ale czy to właśnie nie prababcia. Usłyszałam w sobie głos, że moja prośba została wysłuchana, że rzeczywiście to jeszcze nie mój czas by zostać po tamtej stronie, że nastąpiła pomyłka i mam wrócić. I znów znalazłam się w tym ciemnym tunelu i gdy z niego wypadałam "na naszą stronę", to się obudziłam.

Oczywiście opowiedziałam mamie ten sen, choćby po to by się dowiedzieć czy prababcia powiedziała mi prawdę. Oczywiście matula wpadła w panikę, że pewnie sobie śmierć wyśniłam, że pewnie zapaści w nocy dostałam, bezdechu, niedotlenienia, że mam siedzieć w domku, nie iść nad morze bo się utopie itp itd - oczywiście  nic złego się nie stało....Zastanawia mnie jednak to dziwne uczucie - odczucie - wyjałowienie z jakichkolwiek uczuć, niczym się nie martwiłam, ta błogość, wręcz szczęście i radość - chociaż to też nie, bo to odczucia, a ja nie czułam nic tylko właśnie taką błogość. Nigdy tu na ziemi nie udało mi się uzyskać takie emocjonalnej jałowości, ale było mi z tym tak dobrze, tak cudownie jak nigdy w życiu.

Właśnie sobie teraz uświadomiłam, że nie wiem przypadkiem czy od tego snu, nie zaczęły się moje prorocze sny, bo ten drugi sen, a w zasadzie senno - przypadek zdarzył się niewiele ponad rok później, ale wówczas już miałam spełniające się sny, które zapisywałam w zeszycie, który mam do  dziś. Mam w nim zapisane krótkie fragmenty snów, tak jakby one nie były aż tak rozbudowane jak te co mam teraz - były krótkie konkretne i bardzo prorocze - jak nie sytuacją, to choćby zdaniem wypowiedzianym na jawie, przez osobę, która to samo mówiła w moim śnie. Praktycznie każdy sen wówczas sprawdzał mi się kolejnego dnia. Budziłam się i wiedziałam co danego dnia mnie czeka, co się stanie, albo kto wypowie jakie słowa. Mam całe fragmenty zaznaczone co się spełniło i to było każdej nocy, każdego dnia. Nie mam już tak, czasem coś się spełni, czasem ktoś się przyśni i w dzień mam sprawę związaną z daną osobą - tak jak ostatnio śnił mi się teść, stał i nic nie mówił. Okazało się, że pilnie potrzebowałam pewnego dokumentu, a w zasadzie numeru - znalazłam go zapisanego ręką mojego teścia. Mój tata kiedy się śni to mnie ostrzega zwłaszcza w sprawach mojego syna. Moja babcia mi się śniła i pokazywała na swój dom, gdzie zobaczyłam porozbijane wszystkie meble. Okazało się, że było włamanie do domu po babci i złodzieje w poszukiwaniu "skarbów" porozbijali stare dębowe meble babci. Ja o tym nie wiedziałam, bo właścicielem domu jest mój kuzyn., ale to do mnie babcia we śnie przyszła i się poskarżyła. itp itd ale to już nie jest to co było na początku lat 90.

Ale wróćmy do tej niezwykłej sytuacji, aż niemożliwej i nie do uwierzenia ale  prawdziwej.

Śniło mi się, że idę taką cichą ulicą niedaleko miejsca w którym mieszkałam - ta ulica dochodzi do cmentarza i często sobie nią skracałam drogę idąc "na miasto" i chcąc ominąć centrum miejscowości w której mieszkałam.
Idę zatem tą ulicą i widzę z daleka jak na jej środku  stoi chłopak i trzyma moje zdjęcie. Stał bezradny i zaczepiał przechodzących ludzi pytając ich czy ktoś mnie zna. Widziałam jak przechodnie kręcą głową że mnie nie znają i idą dalej. Zbliżałam się do tego w sumie smutnego chłopaka (niewysoki brunet) będąc bardzo zaciekawiona czego on ode mnie może chcieć - dodam, że nigdy wcześniej go nie widziałam, nie znałam go. Podeszłam do niego spytałam skąd ma moje zdjęcie -on tylko wzruszył ramionami więc spytałam czego ode mnie chce. On odparł, że szuka mnie bo mu się dziś w nocy śniłam. Obudziłam się - no dziwny sen i już.

Chodziłam wówczas do szkoły pomaturalnej, weekendowo, nie pracowałam więc cały tydzień można by powiedzieć, że spędzałam nic nie robiąc. Tego dnia, po przebudzeniu matula mnie wygnała z domu bym poszła do biblioteki poszukać materiałów do pracy zaliczeniowej do szkoły. Pamiętam, że tematem była "historia PTTK" bo chodziłam do studium turystycznego. Niechętnie wylazłam z łóżka, ale z moją mamą się nie dyskutuje - ogarnęłam się  - pamiętam jak stałam w przedpokoju przed lustrem i podciągałam kucyk do góry - miałam wówczas długie włosy i czesałam się w "wysokiego" kucyka. (Oj mieć ten rozum i tamta urodę). Pamiętam to swoje odbicie w lustrze..kurcze aż nie do uwierzenia.. No ale dobra wychodząc z klatki na szybko podjęłam decyzję czy iść do biblioteki przez miasto czy na skróty przez cichą ulicę. Wybrałam druga opcję - może podświadomie. Idę sobie, idę
i widzę jakiegoś chłopaka z oddali idącego w moją stronę. Spojrzałam na niego, a on na mnie kiedy się mijaliśmy i nagle dotarło do mnie, że .. ale to nie możliwe - przeszłam jeszcze kilka kroków zatrzymałam się i się odwróciłam. On też mnie minął, też się zatrzymał odwrócił i oboje podeszliśmy do siebie i on powiedział - ty mi się dziś śniłaś, na co ja, a ty mi.
Okazało się, że w jego śnie on mnie szukał, tak jak ja go widziałam tylko on  nie miał mojego zdjęcia, a jedynie rozpytywał ludzi.  On miał na imię Robert i był zupełnie z innego miasta niż ja. Owszem on znał moje miasto ale nie aż tak dobrze by wiedzieć jaka ulica mu się przyśnił tylko krążył po moim mieście  kilka godzin w poszukiwaniu uliczki ze snu i mnie.

Nie ma jednak happy endu tej znajomości mimo, że tamten dzień spędziliśmy razem i w bibliotece i spacerując po mieście aż do późnego wieczora.  Byłam świeżo po zerwaniu z moją największą życiową miłością - ja zostałam tą porzuconą.. Za mocno byłam jeszcze emocjonalnie osadzona w byłym związku by otworzyć się na coś nowego.  Robert strasznie mnie osaczył, bo spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, miałam takie wrażenie, że nie chciał mnie wypuścić, chciał zawładnąć itp. Dla mnie to było za szybko i za mocno z jego strony, nie było też chemii między nami przynajmniej dla mnie i dlatego w ciągu 2 tygodni zakończyłam tę znajomość, ale wspomnienia z nią i z tym snem, który się spełnił są niezapomniane.Mało tego ze snem, który oboje równolegle śniliśmy, a potem to, że jemu chciało się przyjeżdżać 30 km by mnie szukać w obcym mieście, robi niesamowite wrażenie - ktoś mnie przebije?








niedziela, 6 października 2019

No i się przyśnił

Miałam sen dziwny i poplątany.

 Miałam dużo pieniędzy i właśnie kupiłam dom, był duży, przestronny, nowoczesny, ale jakby ciemny - coś kojarzę, że był w trakcie wykańczania choć chyba już w nim mieszkałam, ale były tam surowe, ceglane ściany i gołe betony np na tarasie. Tuż przy końcu nieogrodzonej moje posesji rosło zboże i była trawiasta łąka, przez tę łąkę skracali sobie drogę do własnych domów moi sąsiedzi i odbywały się tam jakieś jazdy samochodami, strasznie się kurzyło i było słychać te samochody - to było nieprzyjemne. Mój mąż powiedział, że musimy coś z tym zrobić, bo tu się nie da mieszkać, a przecież chcemy ciszy i spokoju. Odpowiedziałam, że muszę odkupić te sąsiadujące działki i już nawet w tej sprawie rozmawiałam, tylko muszę poczekać aż zboże dojrzeje i będzie po żniwach. Nagle zobaczyłam  na tej łące chłopca i mężczyznę zbliżali się w moją stronę. Chłopiec mógł mieć 7-9 lat, a mężczyzna był młody, młodszy ode mnie, ale nie dzieciak, był dobrze po 30. Miał kręcone włosy do ramion w kolorze ciemnego, szarego blondu, ale nie był siwy i ten mężczyzna miał nieziemsko piękne, niebieskie oczy, którymi patrzył na mnie może nie z zachwytem, ale z zainteresowaniem, wiedziałam, że mu się podobam? albo w jakiś inny sposób zwróciłam jego uwagę. Patrzyliśmy sobie w oczy, tak jak jest przy pierwszym dobrym wrażeniu, długo na siebie patrzyliśmy w końcu ja się odwróciłam ale nadal wiedziałam, że on na mnie patrzy. Zostawił chłopca, a sam poszedł dalej do jakiś znajomych mężczyzn, którzy zaparkowali niebieski samochód na łące. Przykucnęłam przy chłopcu odwrócona plecami do tego mężczyzny, ale nadal wiedziałam, że mimo iż rozmawia ze znajomymi wciąż zerka w moim kierunku. Chłopiec chyba miał na imię Kamil - nie jestem pewna ale to imię jakoś przewinęło się w moim śnie. Powiedziałam do chłopca coś o jego tacie, (żeby się zapytał taty, czy że ma przystojnego tatę - tego nie pamiętam dokładnie), na co chłopiec odpowiedział, że to nie jest jego tata, zapytałam czy brat, chłopiec powiedział, że też nie, że  nie ma rodziców, a ten mężczyzna ... ( i tu padło imię którego nie pamiętam, niedosłyszałam, czy nie zrozumiałam) go wychowuje. Mój mąż chciał koniecznie jechać do pewnych znajomych i pojechaliśmy tam i zastaliśmy ich jak pakowali wyprawkę dla małego dziecka, bo za chwile mieli wychodzić zobaczyć maleństwo, które urodziła córka (Kamila?) ich koleżanki. Składali dziecinne ubranka, a było ich strasznie dużo i pakowali w ozdobne torebki. Mój mąż zapytał się mężczyzny, czy można zmniejszyć nasz samochód, przerabiając combi na sedana, bo nam już combi nie jest potrzebne. Ten mężczyzna powiedział, że wszystko się da tylko szkoda naruszać konstrukcji samochodu. I to już koniec.

Sen był spokojny, ja się w nim czułam pewna siebie, mająca pieniądze mogłam decydować, to ja  byłam ważniejsza i ze mną musiano się liczyć. Pomijając głupotę z przerobieniem samochodu, najbardziej zafascynował mnie ten mężczyzna wpatrzony we mnie bardzo intensywnie, bez uśmiechu, bez rozmowy, a jednak jego oczy mówiły wiele. Intensywność spojrzenia i to, że wiedziałam, że go w jakiś sposób zafascynowałam było niesamowite.

Chciałaby sprawdzić ten sen, a w zasadzie fragment dotyczący tego wpatrzonego we mnie mężczyzny.

"Tarot snów"

1 Wiadomość ze snu - 7 kielichów

2 Ukryte znaczenie - 5 kielichów

3 Przestroga - 6 monet

4 Rada - królowa mieczy

5 Wiadomość na temat miłości - 9 monet/ 2 mieczy (wyciągnęły mi się dwie karty)

6 Wiadomość na temat zdrowia - 7 monet

7 Wiadomości na temat pieniędzy - 6 kielichów

Kim jest mężczyzna ze snu - król monet
Co mi da - 8 buław
Kim dla mnie będzie - 7 mieczy





Nie wiedziałam jak się zabrać do interpretacji tych kart, czy kierować się swoją intuicją i wiedzą, czy posłużyć się książeczką dołączoną do talii "Tarot snów". Spróbuje połączyć obie możliwości i zobaczymy co wyjdzie.

7 kielichów - kojarzy mi się z mnogością i w moim śnie było dużo rzeczy i dom, i łąka, i samochody, i chłopiec, i mężczyzna / mężczyźni, mąż, poczucie bogactwa i ciuszki niemowlęce - strasznie dużo szczegółów. Byłam: w domu, na łące, przy zbożu, u znajomych. W książeczce mam :ważna decyzja, niezdecydowanie, marzenia na jawie. - tak, często mi się zdarzać "odlecieć", wejść w swój świat nawet w pracy. Według astrologii karta ta to Wenus w Skorpionie - skłonności, które mają źródło w silnych uczuciach.

5 kielichów to poczucie straty, życie wspomnieniami, przeszłością, poczucie niesprawiedliwości, że mniej się dostało niż nam obiecano, to rozpacz. W książeczce jest napisane, że 5 kielichów to przesadna rozpacz, to taki dramatyzm na pokaz, ale i pouczające doświadczenie. I tu się nie zgodzę, bo ja nie rozpaczam na zewnątrz, nie robię przedstawienia ze swojego smutku - ja rozpaczam w środku - czy przesadnie? Może i tak, ale smucąc się w środku nie mam przecież widzów :P. Astrologicznie to Mars w Skorpionie - zderzenie z rzeczywistością, która niszczy marzenia.

6 monet jako przestroga - za dużo dajesz z siebie, a za mało otrzymujesz, poczucie niesprawiedliwości i zachwianie równowagi emocjonalnej. Podobne znaczenie tej karty jest w książeczce, a  Astrologicznie to Księżyc w znaku Byka - każdy posiada instynkty macierzyńskie, do wyrażania współczucia i opiekuńczości, w zależności od naszej osobowości skłonności te możemy pielęgnować albo starać się ich pozbyć. Chyba najwyższy czas na odcięcie pępowiny ;)

Królowa mieczy jako rada - chłodny osąd, właśnie odcięcie się, zdystansowanie do wielu spraw, kierowanie się rozumem, intelektem - na chłodno, ale sprawiedliwie. Według książeczki powinnam kierować się intuicją i jeśli mi coś nie pasuje, powinnam to odrzucić. Ludzie mogą mówić, że jestem wybredna, lecz ja powinnam pozostać wierna swoim ideałom. Już dawno przestałam się przejmować "co ludzi powiedzą" - już kiedyś jednej plotkarze powiedziałam, że nie jestem pomidorówką by mnie wszyscy lubili :P A teraz już też wiem, mam swoją wizję na moje miejsce pracy - wiem czego chcę i jak to ma wyglądać, w końcu ja w tym miejscu spędzam połowę życia i wiem też, że moja dyr ma na to miejsce ciut inna wizję, ale ja się nie dam odwieść od mojej "wizji" - raz ustąpiłam ( w innej sprawie, ale też zawodowej) i skutki tego odczuwam do dziś.

Co mój sen mówił o miłości? Wypadły mi dwie karty 9 monet i 2 mieczy - obie karty nie są "uczuciowe", a nawet bym powiedziała, że 9 monet to kobieta spełniona, ale bez miłości. 2 mieczy to wycofanie i oczekiwanie, ale pokazuje zakończenie etapu i powolne otwieranie się na zmiany, na przyszłość. Czyli, że co? Zbliża mi się koniec okresu bez miłości? A co na to książeczka? Chowanie się we własnej skorupie i odwracanie wzroku od tego co naprawdę ważne. Wenus w Pannie W astrologii: Idealnie uporządkowane otoczenie jest piękne samo w sobie. Księżyc w Wadze - naturalna skłonność do porównywania i analizowania wszystkiego.

Zdrowie w 7 monetach - czas oczekiwania na plony, już nic nie jest zależne ode mnie - czekam na rozwój sytuacji. - wyczytałam, że to choroby wieku dojrzewania - ja już przecież przejrzewam ;) A co na to książeczka? Cierpliwość - no ja nie mam zamiaru czekać aż jakieś tfu, tfu choróbsko się rozwinie. Saturn w znaku Byka - chciała by dusza do raju ale grzechy nie dają - chciałoby się zażyć cielesnych rozkoszy i to już natychmiast, ale Saturn zaleca samodyscyplinę i cierpliwość. Słucham? Ile jeszcze mam czekać? Ja już czasu nie mam na ćwiczenie samodyscypliny :P

Pieniądze w 6 kielichach. We śnie miałam pieniądze i to ja decydowałam co kupić i kiedy - wybierałam, mąż mój był krok za mną, gdzieś z tyłu - on się godził na taką postać rzeczy. Nawet bym powiedziała, że bardzo mu to odpowiadało, że nie musiał myśleć, nie musiał decydować - chciał - dostał, bez wysiłku, bez angażowania. Tak już kiedyś mieliśmy jak dostałam spadek po babci i mojemu mężowi to bardzo odpowiadało - mało tego, jemu zostało to do dziś - on najlepiej lubi jak nic nie musi - robić, myśleć, jest wolny i swobodny. A znaczenie? 6 kielichów - tu nie ma "monet" są chyba właśnie te wspomnienia tamtego dobrego czasu, gdzie ja miałam i ja decydowałam - tamten spadek zainwestowałam w nasz dom - stąd może właśnie we śnie widziałam dom, który trzeba było dokończyć, zainwestować w niego. W książeczce też mamy miłe wspomnienia, życie przeszłością ta karta to Słońce w Skorpionie :) - silna tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa i optymizmu, które zaznałam w przeszłości. Jak to się pokryło - jedno z drugim Hmmmm.





Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o tego mężczyznę z pięknymi oczami. W pierwszej chwili po przebudzeniu pomyślałam sobie, że mógłby mi się przyśnić Anioł - bo chyba tylko one mogą mieć tak piękne oczy - intensywnie niebieskie, takie nawet bym powiedziała "morskie" okolone ciemnymi długimi rzęsami. Wątpię bym spotkała w życiu takiego mężczyznę, a już w ogóle nie wierzę by mógł się we mnie tak intensywnie wpatrywać. Ale co tam - kto mi zabroni pomarzyć - choć właśnie moje marzenia w zderzeniu z rzeczywistością mogą ulec zmianie (jak to wyżej zostało powiedziane) ale ciii :P

Król monet - mężczyzna ze snu nie był aż tak dojrzały, owszem chyba doświadczeniem, ale nie wiekiem - ubrany był w kolor khaki - bojówki i t-shirt - w takim samym odcieniu. Był opiekuńczy dla chłopca, którego wychowywał - gdy szli przez łąkę trzymał chłopca blisko siebie, opierał swoją rękę na jego ramieniu. Król monet jest opiekuńczy, jest ojcem i mentorem. To lider który się troszczy. Nie znam nikogo takiego, albo nie mogę w tej chwili nikogo dopasować do tego opisu.

Co on mi da? 8 buław odrobinę szaleństwa w moim monotonnym życiu :D. Dużo działań, dużo energii, splotów akcji i reakcji, nadmiar wrażeń i uniesień - wiadomości, rozmowy, erotyzm  -nie wierzę, ani w to, że ktoś może wprowadzić zamieszanie w moim życiu, ani w to że w ogóle się taki ktoś pojawi :D.

Kim dla mnie będzie? 7 mieczy - wolałabym, żeby ta karta była na miejscu króla monet - czyli król monet - przyjaciel, opiekun, partner, a 7 mieczy to ktoś kto zabrał mi sen z powiek i nie dał mi spokoju.. ale tu na tej pozycji 7 mieczy mówi o kimś podstępnym, sprytnym, "złodziejowatym" - który co/ Skradnie mi serce, odbierze rozum i ucieknie? Na szczęście ten cwaniak nie weźmie wszystkiego w końcu z 7 mieczy kradnie tylko 5:P  W astrologii to Księżyc w znaku Wodnika - wszyscy mamy skłonności do buntowania się przeciw zasadom etyki, przywłaszczając sobie rzeczy, których pragniemy, chociaż w głębi duszy zdajemy sobie sprawę, że postępujemy niewłaściwie.
On mnie przywłaszczy, czy ja go zawłaszczę... hahahaha za stara (zamężna) jestem na takie numery.

To był taki sen... ale ja mam w swoim życiu opowieść najbardziej niezwykłą z niezwykłych związaną z moim snem... może Wam kiedyś ją opowiem - a może już wkrótce. :)





sobota, 21 września 2019

Niech żyje nam małżeński stan

27 lat - chyba, zaraz policzę po rachubę straciłam: 2019 - 1992 = 27. Tak to chyba ta rocznica. Muszę poszukać w archiwum jaki rozkład robiłam na nasz małżeński stan na kolejny rok.




Znalazłam :)

1 Najważniejsze wydarzenie jakie nas czeka w najbliższym roku - 9 monet

2 Niespodzianki - Papież

3 To co nas ucieszy - król kielichów

4 To co nas zasmuci - 3 kielichów

5 Uczucie między nami - rycerz mieczy

6 Nasze finanse -  7 monet

7 Ogólna prognoza na rok -  2 monet


8 Rocznicowy dar od Tarota i wszechświata dla nas - 8 kielichów

Czeka nas kolejny dobry rok,, taki jak na małżeństwo z 27 letnim stażem, a właściwie kroczącym w 28 roku pożycia. 9 monet to osiągnięcie wysokiego statusu, spokój, prawie pełnia, prawie spełnienie tylko uczucia brak - zresztą rycerz mieczy mówi o kłótniach,  nerwach, braku zrozumienia, braku miłości - przeraża mnie to. Można się nie kochać po 27 latach, ale powinno się szanować a tu w rycerzu mieczy jest szarpanie i dokuczanie sobie. Ja tu widzę trójkąt w 3 kielichów, ale to z Papieżem może być również uroczystość rodzinna np wesele. Czemu zasmuci - bo wyjdzie nagle i z dużym wydatkiem.

Król kielichów też nie jest złą kartą - gdyby wyszedł jako "smutek" powiedziałabym, że pijaństwo nas zasmuci, ale skoro wyszedł jako radość to znaczy, że będzie sentyment, wspomnienia i dobra relacja taka ciepła i serdeczna - jak się to ma do rycerza mieczy?

Finanse niezłe w 7 monet - fakt przyjdzie nam poczekać na jakieś większe pieniądze, ale w prognozie na rok mamy dwa  źródła utrzymania, nie ma biedy, załamania, zadłużenia więc nie ma co się martwić.

Papież to kierowanie się swoimi zasadami moralnymi, czyli nawet jakby się ten trójkąt przydarzył to rozwodu i tak nie będzie :P a może i do tego trójkąta tez nie dojdzie, bo za nim się zacznie to się i skończy, ale "nerwa" może nadszarpnąć.

Rocznicowy dar - 8 kielichów to karta brama trudne doświadczenia i wieczna walka między sercem, a rozumem, moralnością, a zdradą, tym co znamy, a tym co nieznane - przeszłość - przyszłość. Jeśli przyszłość to z zostawioną otwarta furtką by móc wrócić. W tej karcie jest brak stabilności, co równie ładnie pokazała 2 monet - wahania, żonglerka, niepewność.

To w końcu jaki ten rok będzie? Z pozoru spokojny i stabilny a w gruncie rzeczy emocjonalny, pełen wahań z darem - "idź po nowe"... ? Zobaczymy za rok.

poniedziałek, 16 września 2019

Ciągle biegiem, ciągle w niedoczasie

Właśnie się zorientowałam, że 30 sierpnia rozpoczął się nowy rok numerologiczny o wibracji "4". Skończy się on we wrześniu 2020 roku, a co Wam powinien przynieść?

EDIT: Ufff właśnie się zorientowałam, że Rok numerologiczny zmienia się 28 września - czyli zdążyłam.Źródło Onet jest źle poinformowane :P

Ale wpis niech już zostanie

1, która weszła w 5 rok


Uzależniony jest przede wszystkim od poprzedniego Roku – i jeśli został należycie wykorzystany, właśnie teraz pojawiają się pierwsze, znaczące sukcesy. W przeciwnym razie, niejedną „kwestię” w życiu należy rozpocząć od nowa. W tym Roku wymagane jest od nas podejmowanie ważnych i jednoznacznych decyzji, których skutki będą długofalowe. 

ZMIANY – ROZMAITOŚCI – NIESPODZIANKI 

To przede wszystkim wynagrodzenie poprzedniego Roku. W tym czasie dominują podróże, ruch, zmiany, realizacja potrzeby wolności i niezależności, doświadczanie przestrzeni – dzika energia twórcza i potrzeba przygody. Należy dosłownie łapać okazje w locie, ale i unikać podejmowania zbytniego ryzyka, rozpraszania uwagi i działań, a wszelkie dokumenty podpisywać z rozwagą.

2, która weszła w 6 rok
Nasze dzieło, zaczyna już żyć swoim własnym życiem – teraz już bez naszego udziału. To, co robimy, stanie się w jakimś stopniu własnością publiczną. Jeśli wcześniej wszystko było w porządku – to najprzyjemniejszy moment w naszym życiu, gdy bez większego wysiłku z naszej strony, zbieramy pierwsze poważniejsze owoce naszego trudu. Tutaj rodzą się również zalążki pomysłów na następny cykl (kolejny 1 Rok Numerologiczny). 

DOM – RODZINA 

To czas życia rodzinnego, tworzenia ogniska domowego przez wycofanie na dalszy plan własnych ambicji i aspiracji. To również czas dążenia do równowagi pomiędzy dawaniem, a braniem – czas harmonijnego działania. Tu często wszystko wraca do równowagi. To czas odpowiedzialności za rodzinę.


3, która weszła w 7 rok
 Tu zaczynasz stawiać sobie pytania, zastanawiać się nad sensem dokonywanego przez Ciebie dzieła. Pojawia się konieczność nadania znaczeń wszystkiemu, co do tej pory robiliśmy. Jeżeli pojawią się nasze wątpliwości, co do efektów/sensu naszych działań, konieczna jest odbudowa poczucia naszej własnej wartości i dużo wyrozumiałości względem siebie. 

NAUKA – MĄDROŚĆ – ROZWÓJ WEWNĘTRZNY 

To czas wycofywania się do swojego wnętrza. Poszukiwanie czasu dla siebie, miejsca odosobnienia, kontaktu z naturą – aby się wyciszyć, uspokoić, rozmyślać, kontemplować, medytować. Czas wycofywania się z otoczenia, czas „samotności”.  

4, która weszła w 8 rok
Żniwa – okres największych sukcesów, jakie dzięki „dziełu” rozpoczętemu w 1 Roku możemy osiągnąć. Teraz uświadamiamy sobie naszą rzeczywistą siłę. 

PIENIĄDZE – NAGRODY 

Zbieramy to, co zasialiśmy dotychczas. Okres sukcesów materialnych, będących efektem naszych własnych wcześniejszych wysiłków, podjętych decyzji i konsekwencji w działaniu. Jeżeli pojawia się coś niemiłego, wróć myślą wstecz, czy przez przypadek nie wróciło to do Ciebie – to żniwa, nie zapominaj o tym.


5, która weszła w 9 rok
Czas rozstawania się ze „starym”, robienia miejsca nowemu – czy to sposób bycia, działania, związki międzyludzkie – wszystko, co nie przyda nam się już w życiu, co straciło już swą ważność i odegrało swoją własną w naszym świecie. 

OCENA – „GENERALNE PORZĄDKI” 

To Rok kończenia starych spraw i związków – oczyszczania z przeszłości. Należy ze zrozumieniem przyjąć ewentualne odejście przyjaciół, zmiany miejsca zamieszkania, zmiany warunków życia. Ten okres przygotowuje nas do nowego, innego, twórczego okresu w naszym życiu. To czas refleksji nad poprzednimi ośmioma latami i marzeń o przyszłości. Właśnie teraz zastanów się jak chcesz żyć dalej – oceń otaczającą Cię rzeczywistość i rozstań się z wszystkim, co nie odpowiada Twojej nowej wizji świata. To bardzo ważne, aby właśnie teraz pozwolić odejść „staremu”, aby w pełni wykorzystać nadchodzący, nowy – „czysty” czas. Wyobraź sobie, że niesiesz dwie olbrzymie walizki, już za chwile odjeżdża Twój pociąg (1 Rok), Ty jednak jesteś jeszcze daleko od niego, czujesz ciężar Twego bagażu (przeszłości), a tu nagle trzeba przyspieszyć – jak będzie łatwiej? Z tymi walizami czy bez nich – wiesz, co zawierają i wiesz, czego po ich zawartości możesz się spodziewać, ryzykujesz, jasne – tym, że je zostawisz i zostaniesz z pustymi rękami, tak? Ale wiesz też, że rzeczy, które taszczysz ze sobą już do niczego Ci się nie przydadzą, więc podejmij decyzję i zostaw je, będzie Ci łatwiej w dalszej wędrówce – zaufaj! Wszystko, czego potrzebujesz masz w sobie. Masz niepowtarzalną szansę już wkrótce zacząć wszystko od nowa – nie zmarnuj jej! Może też być tak, że będzie to jeden z najpiękniejszych okresów w Twoim życiu – on męczy, jeżeli kurczowo trzymamy się starego, ale jeśli jesteś osobą, która na bieżąco kończyła i pozwalała odejść wszystkiemu, co „chciało”, wówczas nie nagromadziło się tyle „śmieci” i ten czas upłynie na podróżach, a nawet miłych niespodziankach, wróci całe dobro, jakie świat otrzymał od Ciebie.

6, która weszła w 1 rok
Nowe możliwości, rozpoczynanie nowych przedsięwzięć, zawieranie nowych znajomości – ogólny zamęt (pozytywnie), tyle się tu dzieje. Nowe plany i pomysły. W tym czasie zawsze następuje zmiana, a przynajmniej realna możliwość jej dokonania.
ENERGIA – ENTUZJAZM – NOWE DZIAŁANIA 

W tym okresie najbardziej odczujesz przypływ energii. Pojawią się różne wydarzenia, praktycznie bez żadnego wysiłku z Twojej strony – zwłaszcza te, świadczące o tym, że możesz zacząć „nowe życie”. W tym czasie przepełnia nas energia, entuzjazm, optymizm, a wszystkie drogi, które jeszcze rok temu były pozamykane przed nami – nagle się otwierają. Pojawia się możliwość rozpoczęcia czegoś od podstaw – wprowadzenia realnych zmian nie satysfakcjonującej Cię już sytuacji. Ten okres przynosi sukces i niezależność – pozwala dokonać ogromnych zmian w naszym życiu. Doskonały na rozpoczynanie nowych przedsięwzięć, zmian miejsca zamieszkania, czy pracy. Teraz najważniejsza jest Twoja własna aktywność, ponieważ to, z jakim nastawieniem przejdziesz przez ten Rok, taką właśnie nadasz tendencję całemu cyklowi – na najbliższe 9 lat. Możesz wrócić wstecz pamięcią do Twojego poprzedniego 1 Roku Numerologicznego i przypomnieć sobie jak wtedy było, co można było zrobić, zmienić, a na co zabrakło Ci po prostu odwagi – zrób to teraz! Stoisz przy brzegu i podpłynęła do Ciebie „nowa łódka z nowym żaglem” wystarczy do niej tylko wsiąść i obrać dowolny – odpowiadający Tobie właśnie, kierunek życia i działania. Nie zwlekaj, tylko wsiadaj i odpływaj, prąd Ci sprzyja, później nie będzie już tak łatwo płynąć tam gdzie chcesz – masz niepowtarzalną szansę – wystarczy ją tylko wykorzystać!  

7, która weszła w 2 rok
Oczekiwanie na wyklarowanie się celów – pierwszych kroków stawianych w poprzednim roku. Tu nie dzieje się nic spektakularnego czy efektywnego. To czas stabilizowania się i relaksu po napięciach poprzedniego okresu. 

CIERPLIWOŚĆ – OCZEKIWANIE 

Ten okres wymaga przede wszystkim zwolnienia tempa, zmniejszenia aktywności, dobrania odpowiedniego towarzystwa – rozpoznania przyjaciół. To czas adaptacji do nowych warunków życia po dużych zmianach, wyciszenia, pracy w grupie – ku wspólnemu celowi, dyplomacji w działaniu i zachowania spokojnej neutralności wobec ewentualnych konfliktów otoczenia. Wskazane jest zadbanie o własne zdrowie – regeneracja sił po poprzednim okresie (znajdź czas na relaks, co teraz jest bardzo wskazane). Podsumowując: podporządkowanie własnej inicjatywy i twórczości grupie.  

8, która weszła w 3 rok
Pojawiają się pierwsze rezultaty działań podjętych przez Ciebie w 1 Roku i ustabilizowanych w Roku 2. W tym Roku wszelkie nasze działania nie wymagają wielkiego wysiłku. Nie bardzo jeszcze jest się czym chwalić (to dopiero kiełki tego, co zostało zasiane w 1), ale już można dostrzec zapowiedź ewentualnego sukcesu, lub konieczność dokonania przez Ciebie koniecznych poprawek. 

PRZYJEMNOŚĆ – SZCZĘŚCIE – BEZTROSKA 

Ten czas przynosi radość, potrzebę bycia z ludźmi (zabawy), Wzrasta potrzeba Twojej własnej twórczości i komunikacji słownej, potrzeba wyrażania Twoich własnych emocji. Ten rok wzmacnia Twoją potrzebę bycia docenionym w towarzystwie, a przynajmniej zauważonym. Klaruje potrzebę indywidualności, odmienności, wyjątkowości. Teraz koniecznie należy wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi i cieszyć każdą chwilą dnia. Nieś sobą światło i radość.  

9, która weszła w 4 rok
To czas próby – dzieło zainicjowane przez Ciebie w 1 Roku już teraz domaga się praktycznego wykorzystania. To swego rodzaju konfrontacja teoretycznych założeń i „spontanicznych natchnień” z realiami życia. Czas wytężonej, Twojej własnej pracy nad udoskonalaniem swego dzieła. Może pojawić się możliwość konieczności „walki” o uznanie Twoich własnych dokonań. 

CIĘŻKA PRACA – OSIĄGANIE CELÓW 

To rok pracy. Przyhamowania, konieczna jest praca – systematyczna i metodyczna, podejmowana ze zrozumieniem – postęp możliwy dzięki dużo większemu nakładowi Twoich własnych wysiłków niż oczekiwane zyski. Ten Rok trenuje sztukę rozpoczynania od nowa. Czas przeczekiwania i „pracowitości” w wyznaczonych ramach czasu. Teraz ważniejsza jest dla Ciebie praca od spraw osobistych, rodzinnych. Ten rok nie sprzyja dokonywaniu zmian, a należy zadbać o stabilizację materialną raczej i unikać nagłych „okazji”, wprowadzających zamęt i straty. Powaga i odpowiedzialność – tak teraz działaj.  



poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Partnerski z kamieni


Szukając informacji o dwóch minerałach z których zrobione są moje wahadełka, przypomniałam sobie, że mam taką fajną talię wróżebną -  "Kamienie wróżą" i postanowiłam ją wykorzystać do dzisiejszego wpisu. Oczywiście rozkład będzie o miłości i związku. Bohaterami dzisiejszego wpisu są Ewa i Nikodem, para która miała ze sobą związek podobno uczucia i zafascynowanie jednak nagle wszystko się skończyło. Na prośbę Ewy stawiam ten rozkład.

Rozkład:

ja - Heliotrop (o) - Poświęcenie
on - Kryształ górski - Uzdrawianie
co nas łączy - Onyks - Cykliczność
jego myśli - Nefryt - Mistrzostwo
co mówi - Kamień słoneczny - Dziedzictwo
jego oczekiwania - Lapis lazuli (o) - Jedność
jego uczucia - Topaz (o) - Prawda
co nas dzieli - Bursztyn (o) Osadzanie
wynik - Kwarc z rutylem - Sztuka






Kamienie można, a nawet trzeba odwracać wówczas wróżba jest bardziej dokładna.

Ewa (heliotrop odwrócony) czuje się niedoceniona przez Nikodema, wręcz przeoczona. Nie wierzy już, że on jeszcze mógłby się odezwać, wrócić, odnowić znajomość. On w krysztale górskim powinien być  uczciwy i mieć czyste intencje - podobno nie powiedział Ewie "żegnaj", a wręcz zapowiedział, że nigdy z ich znajomości nie zrezygnuje.... słowa jednak nie dotrzymał.

Ponieważ łączy ich onyks - cykliczność znaczy, że ich znajomość nie jest/ nie będzie stała, ona będzie się odradzać i zanikać. Oni będą o sobie pamiętać jak ładnie jest w opisie - na wieczność. Ich znajomość ma opiekę sił wyższych - myślę, że to jest związek karmiczny. Jego myśli w nefrycie pokazują, że Nikodem ciągle pamięta o Ewie. Ta karta mówi też o "nagrodzonej cierpliwości" czyżby Jego myśli przerodziły się w czyn i odezwie się wkrótce do Ewy? Ona zapowiedziała, że pierwsza ręki do niego nie wyciągnie (żuraw i czapla - no!).

Co mówi Nikodem o Ewie? Chyba jednak nic, bo Ewa to Jego tajemnica. Kamień słoneczny jest powiązany z rodziną, wakacjami, słońcem, radością i bogactwem.  Ewa jest Jego skarbem, ale głęboko ukrywanym  o którym się nie mówi. Za to oczekiwania Nikodema oscylują wokół przyjaźni z Ewą - odwrócony Lapis lazuli. On chciałby jej wsparcia, pomocy, ponieważ sam jest przytłoczony ogromem spraw. I pewnie to jest przyczyną zerwania kontaktu.

Nikodem nie kocha Ewy, bo nie wyszły żadne karty "miłosne". On ją mógł okłamywać (co już wcześniej pokazał kryształ górki) zapewniając o uczuciach, bo odwrócony topaz "Prawda" mówi o kłamstwie. Ta znajomość bardzo wzmocniła Nikodema, pozwoliła mu walczyć z lękami i stanami depresyjnymi. On tak jakby w uczuciach do Ewy stawiał na uczucia do siebie - egoizm? Pocieszające jest tylko to, że Topaz nawet odwrócony daje szansę na zmiany w uczuciach, ich rozwój i wzmocnienie.

Co ich dzieli? I tu pięknie pokazał odwrócony bursztyn - ochłodzenie stosunków, rozdzielenie i  tęsknota. Czyli karty pokazały w punkt to co jest teraz między dawnymi kochankami. A co ich czeka - wynik tej znajomości? Kwarc z rutylem mówi o miłości kobiety - czyli Ewa nadal będzie darzyła uczuciem Nikodema, ale ta znajomość ma szanse na wzajemną fascynację, uczuciowość jeśli wyjdą poza schemat (czyli któreś wreszcie się odezwie, wyciągnie rękę) spontanicznie, nagle, bez planów, dokona wyboru i zadziała.... będzie to strasznie trudne, ale nie niemożliwe.



czwartek, 25 lipca 2019

"Dramy" pewnej damy

Jeziora szum, ptaków śpiew, cicha plaża pośród drzew, a na plaży pan się smażył, z którym romans się przydarzył -  pewnej Damie. I gdzie tu drama? Drama jest w tym, że romans nie został że tak powiem skonsumowany, ale ma szanse być, bo para nadal utrzymuje ze sobą kontakt i chce iść ze sobą do łóżka.
Pani, która przyszła do mnie po wróżbę, chce wiedzieć czy pan jest tak śmigły w seksie jak się jej ustnie reklamował ;)

I znów po raz nie wiem który sięgnę po rozkład "Jaki on jest w łóżku?"





1 Jak postrzeżesz jego cielesność - paź mieczy
2 Jak on postrzeże twoją - Sprawiedliwość
3 Jak on zachowa się podczas gry wstępnej - 2 monet
4 Jaki będzie w trakcie stosunku - Eremita
5 Jak on zachowa się zaraz po - królowa mieczy
6 Nadzieje twoje związane ze zbliżeniem - paź kielichów
7 obawy twoje związane ze zbliżeniem - rycerz kielichów
8 Zadowolenie twoje - Kapłanka
9 Zadowolenie jego - 6 monet
10 Chęć kontynuacji zbliżeń jego strony - król kielichów


Paź mieczy jest młodszy niż ma w metryce, szczupły, wysportowany, ale Dama nie zachwyci się cielesnością pana, te miecze jakoś tak nie bija seksapilem. Podobnie jak Sprawiedliwość. Przecież ci państwo się widzieli, pooglądali, przecież coś tam zaiskrzyło, a teraz taki chłód w osądach? A może po prostu państwo nie będą siebie wzajemnie oceniać, kto gdzie ma mniej lub więcej i jaki to może mieć wpływ na to co zadzieje się w sypialni.
Krótko: z tych kart wynika, że oboje nie będą się zagłębiać jak wyglądają i tyle.

Sceny łóżkowe:

Gra wstępna będzie rozkołysana, delikatna żonglerka ciał i zmysłów, nic stałego, pewnego, czułego - raczej gra na instrumencie ciał - 2 monet to zabawa - podrzucanie dwóch dysków, kuglarstwo, improwizacja. Eremita na stosunek nie jest najlepszą kartą - tu jest samotność pustka i każde z nich "pójdzie" swoją drogą. Tak jakby on myślał tylko o sobie. A może on będzie inny, niekonwencjonalny, pójdzie innym torem i czymś Damę zaskoczy? Oby tylko pan nie miał "starczych" dolegliwości i przez to niczego nie zdziała. ;)
Jeśli chodzi o jego zachowanie "po" to królowa mieczy też nie nastraja optymistycznie - jakoś tak chłodem powiało i konkretem, może rozmową ale nie przytuleniem, czułością i romantyzmem. Tak jakby po wszystkim pan się odwrócił na drugi bok i zasnął.

Te karty sugerują, że albo para do łóżka nie pójdzie, albo jak to zwykle bywa pierwszy seks bardzo rzadko komuś wychodzi i im też nie bardzo wyjdzie W tych kartach jest zawstydzenie, ostrożność, dystans.

Dama ma bardzo duże romantyczne wyobrażenie o tym co może być, co może się stać, jak ten ich wspólny seks może wyglądać. Czego ona by chciała? Romantyzmu, czułości, wydobycia  z niej najlepszego - ona by chciała udanego fajnego, ciepłego, delikatnego seksu. Czego się obawia - perwersji, przekroczenia granicy - swojej własnej - to na co może pozwolić i czego by nie chciała. Nie chce kręcenia się w kółko - pitu - pitu bez konkretnego działania. Ona potrzebuje chłopa z inicjatywą, o to za kudły złapie ale i czule przytuli, który weźmie się za nią, a nie romantyczne wiersze będzie jej czytał - ona che zaspokojenia i utulenia, a nie patrzenia w gwiazdy.

Jeśli dojdzie do tego seksu mimo tych dziwnych "zimnych" i takich konkretno - przyziemnych kart ona z tego wszystkiego będzie zadowolona.. ale tak sobie pomyślałam, że tylko wówczas kiedy przejmie inicjatywę, pokieruje panem, da mu jasne i konkretne wskazówki. Kapłanka jest spokojna, zrelaksowana i nosi w sobie tajemnicę. Pan w 6 monet może mieć poczucie, że więcej dał z siebie niż dostał, ale to już jego problem, czyżby jemu było ciągle mało? ;)

I na koniec czy Pan będzie chciał kontynuować łóżkowe harce - król kielichów kończy kolor, myślę, że raczej już nie - chyba, że w innej formie, w innych okolicznościach, inaczej.

wtorek, 16 lipca 2019

Klasyki

Dawno nie zajmowałam się kartami klasycznymi i pawie o nich zapomniałam, aż tu pewnego razu wpadł mi w ręce czerwcowy podwójny numer tygodnika "Gwiazdy mówią", a w nim artykuł "Łap karty i wróż". Niestety nie znalazłam autora tego fajnego artykułu przedstawiającego znaczenie kart klasycznych od asa do 7 by móc Go  wam przedstawić. Ponieważ nie jest to już aktualny numer gazety i będzie wam trudno do niego dotrzeć pozwolę sobie skopiować podstawowe znaczenie poszczególnych kart, byście mogli samemu złapać karty i sobie powróżyć - zabawa akuratna na ten chłodny lipiec, który mamy za oknem.

Powiem tak, że ja sama zaczynałam od kart klasycznych jeszcze jako młody dzieciak stawiałam sobie "pasjanse" w odpowiedzi na zadane pytania - jedno z pierwszych - czy rodzice kupią mi wymarzone chodaki? ;)  - pamiętam, że wyszło, że owszem, ale nie od razu i nie będzie tak łatwo - bo pasjans ułożył się z "dogrywki". I co najśmieszniejszego tak właśnie się stało, zakup moich wymarzonych butów został najpierw okupiony moimi rzęsistymi łzami i błaganiem oraz spięciem między rodzicami - tato chciał mi kupić, mama nie :P w końcu mama łzom jedynaczki uległa i chodaki trafiły na moje nogi.
Zanim poznałam tarota to właśnie karty klasyczne towarzyszyły mi praktycznie codziennie.

Dodam jeszcze, że na bazie czterech kolorów kart klasycznych powstały "kolory" Tarota.
Wróćmy zatem do znaczenia klasyków podanego w "Gwiazdy mówią"

KIER - czerwienie (kielichy) - opisują uczucia, przyjaźń, miłość, rodzinę i wszystko co dotyczy relacji, tych zawodowych również

as - szczęście w domu, miłość, dobra wiadomość
król - starszy mężczyzna o jasnych włosach, głowa rodziny
dama - kobieta blondynka lub ruda, podporządkowana domowi, dobra kobieta
walet - młody mężczyzna o jasnych włosach, kochanek, przyjaciel
10 - szczęście, pomyślne rozwiązanie
9 - spełnienie marzeń, wyjście z tarapatów
8 - ślub, zaręczyny. wspaniała podróż
7 - radość, satysfakcja


KARO - dzwonki (denary) - sprawy poza domem, pieniądze, praca, spełnienie ambicji - np sportowych

as - wiadomości, zaręczyny
król - starszy mężczyzna - włosy siwe - pomoc kogoś wpływowego
dama - starsza kobieta o włosach siwych lub płowych - plotkara, fałszywa koleżanka
walet- młody mężczyzna włosy rude lub jasne - ktoś kto pracuje w mundurze, osoba, która przyniesie wiadomość
10 - zmiany, przeprowadzka, daleka podróż
9 - niespodzianka, nic stałego, małe nerwy
8 - krótki wyjazd, zawirowanie w związku
7 - czyjeś pomówienia, plotki, niezadowolenie


PIK - wino  (miecze) - mówią o poważnych sprawach, urzędowych, zmartwieniach, stratach i ostrzegają przed nieszczęściem

as - propozycja pracy, założenie firmy
król - starszy mężczyzna, włosy ciemne lub szpakowate - osoba urzędowa, ktoś kto patrzy na swój interes
dama - starsza kobieta o ciemnych włosach - wdowa, rozwódka, osoba, która wnosi smutną atmosferę
walet - młody mężczyzna - szatyn, - ktoś bezczelny, butny, złe środowisko
10 - choroba, odczuwanie bólu, konieczna wizyta u lekarza
9 - strata, niepowodzenie
8 - zła wiadomość, rozczarowanie planami
7 - zmiana planów, nowe osoby, dostosowanie się do sytuacji


TREFL - żołędzie (buławy)- przepowiadają sukcesy, działania, pracę, podjęcie ryzyka i podróże

as - dobre wiadomości, szczęście w urzędzie, oficjalny list
król - ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku - urzędowy, przyjazny twoim planom mężczyzna
dama - młoda  kobieta o ciemnej oprawie oczu - miła, pomocna kobieta
walet - młody mężczyzna, brunet - ktoś, kto umili życie, kochanek
10 - powodzenie, luksusowe życie, szczęście we wszystkim
9 - podróż, niespodzianki
8- miłe chwile dzięki przyjaciołom
7 - sprawy urzędowe, niewielkie pieniądze, plotki


Jak wróżyć? W gazecie znalazłam dwa rozkłady - jeden codzienny, ogólny, zwykły, a drugi na związki i uczucia.

Ogólny:

1 - obecna sytuacja
2 - Co stanie się w niedalekiej przyszłości
3 - Przeszkody
4 - Co powinienem zrobić by było dobrze
5 - Rozwiązanie

Układ kart:

1.....2
...5...
4.....3

Rozkład na relacje

1 - co nas łączy
2,3,4 - moje uczucia / emocje
5,6,7 - uczucia do mnie
8 - co nas dzieli
- rozwiązanie

Układ kart:

2....1.....5
3....9.....6
4....8.....7

Nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała któregoś rozkładu.

Zapytam kart co mnie czeka do końca lipca - jestem na urlopie, ale kto wie jakie niespodzianki mnie spotkają - wybrałam rozkład ogólny:

1 - obecna sytuacja - 8 karo
2  - najbliższa przyszłość - 10 karo
3 - przeszkody 7 kier
4 - to powinnam zrobić - król pik
5 - rozwiązanie - 10 kier




Powinnam gdzieś na krótko wyjechać - nic nie mam zaplanowanego, ale u mnie to szybki pomysł, szybka decyzja. Mogą się pojawić jakieś zawirowania w związku, ale sprawy urzędowo - sądowe powinny wyjść bardzo pozytywnie - (czekam na decyzje z urzędu).
Dalekiej podróży nie przewiduje w 10 karo, ale karo to pieniądze więc jak najbardziej przyda mi się zastrzyk gotówki, a o tym też mówi ta 10.
Przeszkody w 7 kier - przecież ta 7 to radość i satysfakcja - czyżbym aż tak się bardzo cieszyła i z pieniędzy i z pomyślnej sytuacji urzędowo - zawodowej, że stanowić to będzie problem? 7 kier mówi też o marzeniach o miłości, a ja właśnie czytam bardzo ładny romans, który nastraja mnie nostalgicznie ;)
To co powinnam zrobić w królu pik to po 1 cieszyć się urlopem i nie zawracać sobie głowy innymi sprawami (król pik mówi własnie o urlopie i wypoczynku),a także o urzędniku, szefie, człowieku do którego powinnam się zwrócić jeśli chodzi o moje wątpliwości zawodowe. Wolałabym na urlopie nie rozmawiać z urzędnikami :P.

Rozwiązanie w 10 kier daje pomyślne rozwiązanie, szczęście i zmianę na lepsze - czyli pełen sukces.

Podsumowując: Będąc na urlopie nie powinnam zawracać sobie głowy sprawami urzędowymi i zawodowymi, wyjechać  (choćby na krótko) by się oderwać, przestać marzyć o miłości, bo miłość jest za progiem i w ogóle odpuścić pracę. A nawet jak przyjdzie mi rozmawiać z jakimś wyższym urzędnikiem to i tak wszystkie sprawy powinny zakończy się sukcesem... Zobaczymy czy będzie tak miło i różowo, a bardzo bym tego chciała :)   

Zatem Szanowni Państwo - karty w dłoń i wróżby goń, goń, goń :) Miłej zabawy i wiele radości z kart klasycznych.