sobota, 6 lutego 2021

Co ja poradzę, że….

 

Od lat zauważyłam pewne dziwne zachowanie ludzi wobec mnie. Opowiadając koleżance o moim problemie usłyszałam – taka karma, nic nie poradzisz, nic nie zrobisz, nic nie zmienisz… Tylko, że ja nie chce takiej karmy, choć czasem bywa zabawnie.

Wyobraźcie sobie, że jesteście w nowym /starym miejscu, zachowujecie się zupełnie neutralnie, a wręcz udajecie, że was nie ma, ewentualnie załatwiacie jakieś sprawy/zakupy i nagle ktoś obcy, zupełnie nieznany podchodzi i.. się zwierza. A ty słuchasz, choć często nie chcesz.

Już w szkole średniej miałam ksywkę „spowiedniczka”, czasem znałam najskrytsze, intymne sprawy swoich kolegów i koleżanek, ale ostatnio to jakaś plaga.

To, że pracuję w bibliotece i czytelnicy przychodzą i mi się zwierzają, to zawsze brałam na karb wygadania się, poznania – pracuję 20 lat więc siłą rzeczy znam ludzi, którzy do mnie przychodzą. Poznając ich nastroje, radości czy kłopoty łatwiej jest mi dobrać książkę. Wiem komu polecić coś zabawnego, głupotkę odmóżdżającą, mocny kryminał czy romansidło by jeszcze bardziej się rozkleić. Takie rozmowy biorę na karb mojego zawodu i dobrze spełniającego obowiązku - ależ mi pani książkę dobrała, ten autor uratował mi życie, potrzebna mi była taka odskocznia, ale się uśmiałam…

Zdarzyło mi się jednak, że na imprezie firmowej stojąc znudzona w kątku sali nagle dowiedziałam się od zaproszonego lokalnego dziennikarza, że jego żona z nim nie śpi, nie rozumie go i nie podziela jego hobby.

Robiąc zakupy w dyskoncie, wykładając je na taśmę przy kasie, pani kasjerka zaczęła opowiadać mi o swojej nastoletniej córce (bardzo młodziutkiej), która jest w ciąży. To od niej dowiedziałam się, że w takim przypadku ustanawiają kuratora, który może być dla córki lub jej mamy za niedopilnowanie dziecka. Pani mówiła, że pójdzie na macierzyński, bo w tej pracy ma taką możliwość i że szefostwo bardzo ją wspiera. Na koniec powiedziała, że najwięcej jej dziecko oberwało od sąsiada, który strasznie wyzywał dziewczynę do czasu aż - cyt „jego nastoletni kołtun nie zaszedł w ciąże 3 miesiące po mojej". Wychodząc ze sklepu Borsuk zapytał – Ty znasz tą panią?” – odpowiedziałam, że nie, pierwszy raz ją na oczy widzę.

Ostatnio poszłam do sklepu z elektroniką – no i co z tego? Ano to, że obsługujący mnie pan Jacek opowiedział mi historię swojego życia, zaczynając od biznesu babki, który zabrał jej Bierut, a kończąc, na swoich dzieciach, z czego syn jest za grzeczny na obecne czasy, a córka da sobie świetnie radę, bo jest taka „oczajna”, prąca do przodu i wiedząca czego chce – „tylko jaki chłop z taką „wariatką” wytrzyma”. Wysłuchałam o mamie pana Jacka, która wbrew rodzicom postanowiła go urodzić, o czterech miłościach, o tym, że jest spod ognistego znaku, tak jak jego żona (nie należąca do owych czterech miłości) i jeszcze wiele innych opowieści. Gdyby nie to, że mój mąż siedział w samochodzie i na mnie czekał i obawiałam się, że wkurzony moją nazbyt długą nieobecnością wtargnie do sklepu z wdziękiem Godzili, to pewnie bym jeszcze więcej się dowiedziała o człowieku, który mnie przywitał „ za chwilkę będę cały dla pani” – odpowiedziałam, że żona z pewnością nie byłaby zadowolona (dostrzegłam obrączkę) i niech uważa na słowa gdyż jeszcze będę gotowa zrealizować obietnice. No…. Po opowiedzeniu przez pana dowcipu dla mnie zupełnie nieśmiesznego – a poczucie humoru stanowi dla mnie nieodzowny element uroku mężczyzny – kompletnie przeszła mi ochota, by korzystać z całego pana Jacka. Na szczęście wyszłam ze sklepu z tym po co przyszłam i mąż ma nową zabawkę – gada do pilota i się cieszy, że ten go rozumie.

Z tym zwierzaniem było by cacy gdyby zdarzały się tylko zabawne historie, ale bardzo często słucham o tragediach, traumach, chorobach – ludzkich dramatach. I strasznie mnie to obciąża, strasznie się przejmuję, dołuję. Bo jak przejść obojętnie jak słyszysz, że czyjaś córka ciężko zachorowała, a po kilku miesiącach znasz szczegóły jej śmierci. Czyjś ojciec miał wypadek, czyjś syn stracił prace, ktoś się rozwodzi, ktoś jest zdradzany, ktoś ma nowotwór, a ktoś musi udowadniać, że nie zrobił tego o co jest posądzany.

Ludzie bardzo często zwracają się do mnie o radę, pomoc, wsparcie, zadając mi pytania, które absolutnie nie powinny być adresowane do mnie. Przy okazji jakiejś imprezy lokalnej stoję sobie z moją dyr., podchodzi ważny urzędnik i patrząc na mnie, pyta czy może w mojej macierzystej placówce np. zrobić wystawę, czy zostawić jakieś materiały. Straszne to, bo moja dyr. Jest jakby niewidoczna i wiem, że czuje się pomijana, co potem to odbija się na mnie.

Zauważyłam jeszcze jedną zależność. Kiedy pragnę coś tylko dla siebie, nie chodzi o rzeczy materialne,

 ale mam marzenia, tęsknotę, pragnienie czegoś co mogłoby być tylko moje i dla mnie, to zaraz wokół

 mnie komuś dzieje się coś złego i wyciąga rękę do mnie po wsparcie i muszę odłożyć swoje sprawy i

 zająć się/ wesprzeć osobę, która tego potrzebuje. Mam takie wrażenie, że mi się już nic nie należy –

 tylko posługa.

Dobra –napiszę coś jeszcze zabawnego o panu Jacku co sobie przypomniałam – na koniec,

 odprowadzając mnie do kasy miły pan powiedział, że był na urlopie i przytył ale już wrócił do

 poprzedniej wagi, bo mu spodnie spadają – może dobrze, że mu nie spadły, bo bym jeszcze musiała

 oglądać jakieś galoty – nie dość że miałam fonię, to byłaby też wizja.


Zobaczymy czy koleżanka miała rację – taka moja karma?


Znalazłam na jakimś forum rozkład niejakiej Alathei, który może być pomocny w moim „problemie”


"Karma-obecne wcielenie" Użyłam talii "Vice Versa"


1.zadanie na to wcielenie9 buław

2. rada jak realizować2 buław

3. najważniejsze, co przeszło z poprzedniego (poprzednich) wcieleń 5 monet

4. jak sobie z tym poradzić5 mieczy

5. co właśnie sobie "grabie" na przyszłość (kolejne wcielenie)3 monet

6. ostrzeżenie (niebezpieczeństwa, ciemne zaułki) - czyli na czym się mogę wyłożyć 4 monet





Od razu widać, że 9 buław to leczenie ran, pomoc w dokończeniu spraw, czas swobody i relaksu, pomoc w odzyskaniu sił - psychicznych i fizycznych - no taka moja karma.

2 buław to wyczekiwanie, wyglądanie - mam wrażenie, że ja mam czekać, nie pchać się pierwsza, nie dopytywać, nie dociekać. Po prostu czekać aż ludzie sami do mnie przyjdą i zaczną opowiadać. 

5 monet - ja znam swoje poprzednie wcielenie, zresztą jako 4 numerologiczna mam karmę pracy. W poprzednim życiu ktoś na mnie pracował - dokładnie - niewolnicy, żyłam z pracy ich rąk. Ręce osób trzecich dawały mi bogactwo i wygodne życie, teraz muszę to odpracować. Nie, że żyć biednie, ale z pracy własnych rąk. 

Jakoś 5 mieczy nie jest dla mnie wskazówką, gdyż ja nie dążę do celu za wszelką cenę, niszcząc po drodze i dużo tracąc. Owszem jakoś tak łatwo mi nic nie przychodzi jak niektórym - co im diabeł dzieci kołysze i z piasku zawsze bat ukręcą. Ja muszę się naszarpać, nadenerwować - zyskam ale dużym kosztem. To dla mnie żadna rada jeśli chodzi o karmę pracy, pomocy i "zwierzeń". 

Co sobie grabie? 3 monet jest bardzo dobrą kartą, ale jeśli chodzi o współpracę i awans zawodowy. Nie wiem czym mogę sobie nagrabić w tej materii - chyba tylko tym, że pracuję sama, pomagam sama - no ale jak wspólnie w grupie karty stawiać i słuchać czyjejś spowiedzi ;)

I znów karta pieniędzy i pracy, oszczędności, ale i pilnowania tego co się ma, co się osiągnęło - 4 monet. Brak ruchu, brak zmian, stałość i stabilizacja - ale ja ją lubię, ja nawet nie zmieniam ustawienia mebli w domu. Jak 26 lat temu postawiłam w rogu pokoju łóżko, to owszem zmieniłam je na wygodną kanapę ale dokładnie w tym samym miejscu. Trudno - skoro brak zmian i moja stabilizacja ma mnie "wyłożyć" w następnym wcieleniu to trudno - dziś się tym nie będę przejmować, pomyślę o tym... w następnym życiu.