poniedziałek, 21 października 2019

Ach co to były za sny

Miałam opisać historię najbardziej niezwykłą z niezwykłych związaną z moim snem, ale w trakcie układania sobie wszystkich okoliczności, przypomniał mi się jeszcze jeden bardzo ważny sen. Zatem przedstawię wam obie historie:

Zacznę od tego starszego
Kiedy on mi się przyśnił miałam może 18 lat, były wakacje, sierpień, czas spędzony nad morzem.

Śniło mi się zaorane pole, jakby jesień, szaro, buro i ponuro. Na środku tego pola stał jakby niewielki gotycki zamek z czerwonej cegły otoczony murem. Byłam na placyku otaczającym zamek, a w zasadzie między wieżą, a murem. Nie byłam tam sama, ze mną było kilkanaście osób - dzieciaków, młodzieży - młodych ludzi. Nie byliśmy na poziomie ziemi, a wyżej. Ganialiśmy się, bawiliśmy, ktoś siedział na murku - bo to nie był mur wysoki a raczej murek. Ja spojrzałam przed siebie i zobaczyłam w oddali ale bardzo, bardzo daleko zarysy jakiegoś miasta, jakiś zabudowań. Dookoła miejsca w którym byłam była goła zaorana ziemia. Nagle usłyszeliśmy, że otwierają się wielkie metalowe szare drzwi do wieży, patrzyliśmy zaciekawieni, wyszło z nich dwóch mężczyzn, każdy ubrany w garnitur, ale jeden w czarny, a drugi w biały. Podeszli do mnie i powiedzieli "teraz ty" czy " na ciebie kolej" w każdym razie wskazali na mnie i podali mi do wypicia pół szklanki jakiegoś płynu koloru jaskrawo żółtego. Pamiętam, że pomyślałam, że to rywanol - taki płyn do dezynfekcji. Wypiłam, zamknęłam oczy i wpadłam w ciemny tunel, na końcu którego zobaczyłam światło, strasznie mnie to światło przyciągało. Wypadłam z tego tunelu na piękną zieloną łąkę, światło nie było mocne, coś jak słońce za białymi chmurami - było jasno ale nie rażąco.. i tu najważniejsze. Nie czułam nic, żadnego bólu, żadnych emocji, żadnych odczuć - wyzbyłam się wszystkich fizycznych doznań. To było niesamowite, cudowne, wspaniałe. Nigdy później w żadnym śnie, ani na jawie nie byłam tak wyzwolona z żadnej sprawy -nic mnie nie zajmowało, niczym się nie przejmowałam, niczego nie przeżywałam, nie miałam żadnych myśli, nic mnie nie obchodziło - to uczucie, a w zasadzie brak uczuć pamiętam do dziś - taką ulgę.
Powiem, że zawsze mamy w sobie jakieś odczucia, coś nas boli, coś drapie itp o czymś myślimy, coś wspominamy - a tam "po drugiej stronie" gdzie byłam nie było niczego takiego - była lekkość, był bezmiar i była swoboda i ta ulga bez uczuć i doznań.
Ta łąka była piękna, chodzili po niej ludzie, pojedynczo, grupkami, a  na środku niej rosło duże drzewo jakby dąb, tuż przy pniu na "swoim ziemskim" krześle siedziała moja prababcia, z którą się przywitałam - a tak już pamiętam to był rok 1989 bo w czerwcu tego roku umarła ta właśnie moja prababcia. Babcia była bardzo zdziwiona że już tam - tu jestem, że to chyba za wcześnie. Zapytałam jej czy bardzo cierpiała przed śmiercią odpowiedziała że nie bo była nieprzytomna i w sumie to umarła we śnie - ja wówczas o tym nie wiedziałam, dopiero po przebudzeniu spytałam się swoją mamę, która była przy śmierci babci w jaki sposób ona umarła i mama potwierdziła, że babcia była nieprzytomna i nagle zatrzymało jej się serce.
Zza tego drzewa wychylił się mój nieżyjący wujek i powiedział, żeby uważać na jego syna Piotrka bo on umrze jako pierwszy z rodziny. Piotrek miał wówczas 22 lata - niestety i to się spełniło bo zginął w wypadku samochodowym w 1996 roku - właśnie jako pierwszy z rodziny rozwiązując tym samym "worek" śmierci w mojej rodzinie.
Prababcia podniosła się i powiedziała "choć przedstawię cię moim rodzicom", ale ja już nie chciałam z nią iść. Wówczas dotarło do mnie, że to jeszcze nie jest mój czas, że ja jeszcze tak naprawdę niczego w życiu nie przeżyłam, ani wielkiej miłości, ani seksu, ani nie zostałam matką, że to za wcześnie by zostać po tamtej stronie. Zaczęłam głowę wznosić wysoko i prosić w przestrzeń - do chmur by mnie odesłano, że to nie mój czas, potem krzyczałam błagając, wiem, że ktoś się za mną wstawił, nie pamiętam, ale czy to właśnie nie prababcia. Usłyszałam w sobie głos, że moja prośba została wysłuchana, że rzeczywiście to jeszcze nie mój czas by zostać po tamtej stronie, że nastąpiła pomyłka i mam wrócić. I znów znalazłam się w tym ciemnym tunelu i gdy z niego wypadałam "na naszą stronę", to się obudziłam.

Oczywiście opowiedziałam mamie ten sen, choćby po to by się dowiedzieć czy prababcia powiedziała mi prawdę. Oczywiście matula wpadła w panikę, że pewnie sobie śmierć wyśniłam, że pewnie zapaści w nocy dostałam, bezdechu, niedotlenienia, że mam siedzieć w domku, nie iść nad morze bo się utopie itp itd - oczywiście  nic złego się nie stało....Zastanawia mnie jednak to dziwne uczucie - odczucie - wyjałowienie z jakichkolwiek uczuć, niczym się nie martwiłam, ta błogość, wręcz szczęście i radość - chociaż to też nie, bo to odczucia, a ja nie czułam nic tylko właśnie taką błogość. Nigdy tu na ziemi nie udało mi się uzyskać takie emocjonalnej jałowości, ale było mi z tym tak dobrze, tak cudownie jak nigdy w życiu.

Właśnie sobie teraz uświadomiłam, że nie wiem przypadkiem czy od tego snu, nie zaczęły się moje prorocze sny, bo ten drugi sen, a w zasadzie senno - przypadek zdarzył się niewiele ponad rok później, ale wówczas już miałam spełniające się sny, które zapisywałam w zeszycie, który mam do  dziś. Mam w nim zapisane krótkie fragmenty snów, tak jakby one nie były aż tak rozbudowane jak te co mam teraz - były krótkie konkretne i bardzo prorocze - jak nie sytuacją, to choćby zdaniem wypowiedzianym na jawie, przez osobę, która to samo mówiła w moim śnie. Praktycznie każdy sen wówczas sprawdzał mi się kolejnego dnia. Budziłam się i wiedziałam co danego dnia mnie czeka, co się stanie, albo kto wypowie jakie słowa. Mam całe fragmenty zaznaczone co się spełniło i to było każdej nocy, każdego dnia. Nie mam już tak, czasem coś się spełni, czasem ktoś się przyśni i w dzień mam sprawę związaną z daną osobą - tak jak ostatnio śnił mi się teść, stał i nic nie mówił. Okazało się, że pilnie potrzebowałam pewnego dokumentu, a w zasadzie numeru - znalazłam go zapisanego ręką mojego teścia. Mój tata kiedy się śni to mnie ostrzega zwłaszcza w sprawach mojego syna. Moja babcia mi się śniła i pokazywała na swój dom, gdzie zobaczyłam porozbijane wszystkie meble. Okazało się, że było włamanie do domu po babci i złodzieje w poszukiwaniu "skarbów" porozbijali stare dębowe meble babci. Ja o tym nie wiedziałam, bo właścicielem domu jest mój kuzyn., ale to do mnie babcia we śnie przyszła i się poskarżyła. itp itd ale to już nie jest to co było na początku lat 90.

Ale wróćmy do tej niezwykłej sytuacji, aż niemożliwej i nie do uwierzenia ale  prawdziwej.

Śniło mi się, że idę taką cichą ulicą niedaleko miejsca w którym mieszkałam - ta ulica dochodzi do cmentarza i często sobie nią skracałam drogę idąc "na miasto" i chcąc ominąć centrum miejscowości w której mieszkałam.
Idę zatem tą ulicą i widzę z daleka jak na jej środku  stoi chłopak i trzyma moje zdjęcie. Stał bezradny i zaczepiał przechodzących ludzi pytając ich czy ktoś mnie zna. Widziałam jak przechodnie kręcą głową że mnie nie znają i idą dalej. Zbliżałam się do tego w sumie smutnego chłopaka (niewysoki brunet) będąc bardzo zaciekawiona czego on ode mnie może chcieć - dodam, że nigdy wcześniej go nie widziałam, nie znałam go. Podeszłam do niego spytałam skąd ma moje zdjęcie -on tylko wzruszył ramionami więc spytałam czego ode mnie chce. On odparł, że szuka mnie bo mu się dziś w nocy śniłam. Obudziłam się - no dziwny sen i już.

Chodziłam wówczas do szkoły pomaturalnej, weekendowo, nie pracowałam więc cały tydzień można by powiedzieć, że spędzałam nic nie robiąc. Tego dnia, po przebudzeniu matula mnie wygnała z domu bym poszła do biblioteki poszukać materiałów do pracy zaliczeniowej do szkoły. Pamiętam, że tematem była "historia PTTK" bo chodziłam do studium turystycznego. Niechętnie wylazłam z łóżka, ale z moją mamą się nie dyskutuje - ogarnęłam się  - pamiętam jak stałam w przedpokoju przed lustrem i podciągałam kucyk do góry - miałam wówczas długie włosy i czesałam się w "wysokiego" kucyka. (Oj mieć ten rozum i tamta urodę). Pamiętam to swoje odbicie w lustrze..kurcze aż nie do uwierzenia.. No ale dobra wychodząc z klatki na szybko podjęłam decyzję czy iść do biblioteki przez miasto czy na skróty przez cichą ulicę. Wybrałam druga opcję - może podświadomie. Idę sobie, idę
i widzę jakiegoś chłopaka z oddali idącego w moją stronę. Spojrzałam na niego, a on na mnie kiedy się mijaliśmy i nagle dotarło do mnie, że .. ale to nie możliwe - przeszłam jeszcze kilka kroków zatrzymałam się i się odwróciłam. On też mnie minął, też się zatrzymał odwrócił i oboje podeszliśmy do siebie i on powiedział - ty mi się dziś śniłaś, na co ja, a ty mi.
Okazało się, że w jego śnie on mnie szukał, tak jak ja go widziałam tylko on  nie miał mojego zdjęcia, a jedynie rozpytywał ludzi.  On miał na imię Robert i był zupełnie z innego miasta niż ja. Owszem on znał moje miasto ale nie aż tak dobrze by wiedzieć jaka ulica mu się przyśnił tylko krążył po moim mieście  kilka godzin w poszukiwaniu uliczki ze snu i mnie.

Nie ma jednak happy endu tej znajomości mimo, że tamten dzień spędziliśmy razem i w bibliotece i spacerując po mieście aż do późnego wieczora.  Byłam świeżo po zerwaniu z moją największą życiową miłością - ja zostałam tą porzuconą.. Za mocno byłam jeszcze emocjonalnie osadzona w byłym związku by otworzyć się na coś nowego.  Robert strasznie mnie osaczył, bo spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, miałam takie wrażenie, że nie chciał mnie wypuścić, chciał zawładnąć itp. Dla mnie to było za szybko i za mocno z jego strony, nie było też chemii między nami przynajmniej dla mnie i dlatego w ciągu 2 tygodni zakończyłam tę znajomość, ale wspomnienia z nią i z tym snem, który się spełnił są niezapomniane.Mało tego ze snem, który oboje równolegle śniliśmy, a potem to, że jemu chciało się przyjeżdżać 30 km by mnie szukać w obcym mieście, robi niesamowite wrażenie - ktoś mnie przebije?








niedziela, 6 października 2019

No i się przyśnił

Miałam sen dziwny i poplątany.

 Miałam dużo pieniędzy i właśnie kupiłam dom, był duży, przestronny, nowoczesny, ale jakby ciemny - coś kojarzę, że był w trakcie wykańczania choć chyba już w nim mieszkałam, ale były tam surowe, ceglane ściany i gołe betony np na tarasie. Tuż przy końcu nieogrodzonej moje posesji rosło zboże i była trawiasta łąka, przez tę łąkę skracali sobie drogę do własnych domów moi sąsiedzi i odbywały się tam jakieś jazdy samochodami, strasznie się kurzyło i było słychać te samochody - to było nieprzyjemne. Mój mąż powiedział, że musimy coś z tym zrobić, bo tu się nie da mieszkać, a przecież chcemy ciszy i spokoju. Odpowiedziałam, że muszę odkupić te sąsiadujące działki i już nawet w tej sprawie rozmawiałam, tylko muszę poczekać aż zboże dojrzeje i będzie po żniwach. Nagle zobaczyłam  na tej łące chłopca i mężczyznę zbliżali się w moją stronę. Chłopiec mógł mieć 7-9 lat, a mężczyzna był młody, młodszy ode mnie, ale nie dzieciak, był dobrze po 30. Miał kręcone włosy do ramion w kolorze ciemnego, szarego blondu, ale nie był siwy i ten mężczyzna miał nieziemsko piękne, niebieskie oczy, którymi patrzył na mnie może nie z zachwytem, ale z zainteresowaniem, wiedziałam, że mu się podobam? albo w jakiś inny sposób zwróciłam jego uwagę. Patrzyliśmy sobie w oczy, tak jak jest przy pierwszym dobrym wrażeniu, długo na siebie patrzyliśmy w końcu ja się odwróciłam ale nadal wiedziałam, że on na mnie patrzy. Zostawił chłopca, a sam poszedł dalej do jakiś znajomych mężczyzn, którzy zaparkowali niebieski samochód na łące. Przykucnęłam przy chłopcu odwrócona plecami do tego mężczyzny, ale nadal wiedziałam, że mimo iż rozmawia ze znajomymi wciąż zerka w moim kierunku. Chłopiec chyba miał na imię Kamil - nie jestem pewna ale to imię jakoś przewinęło się w moim śnie. Powiedziałam do chłopca coś o jego tacie, (żeby się zapytał taty, czy że ma przystojnego tatę - tego nie pamiętam dokładnie), na co chłopiec odpowiedział, że to nie jest jego tata, zapytałam czy brat, chłopiec powiedział, że też nie, że  nie ma rodziców, a ten mężczyzna ... ( i tu padło imię którego nie pamiętam, niedosłyszałam, czy nie zrozumiałam) go wychowuje. Mój mąż chciał koniecznie jechać do pewnych znajomych i pojechaliśmy tam i zastaliśmy ich jak pakowali wyprawkę dla małego dziecka, bo za chwile mieli wychodzić zobaczyć maleństwo, które urodziła córka (Kamila?) ich koleżanki. Składali dziecinne ubranka, a było ich strasznie dużo i pakowali w ozdobne torebki. Mój mąż zapytał się mężczyzny, czy można zmniejszyć nasz samochód, przerabiając combi na sedana, bo nam już combi nie jest potrzebne. Ten mężczyzna powiedział, że wszystko się da tylko szkoda naruszać konstrukcji samochodu. I to już koniec.

Sen był spokojny, ja się w nim czułam pewna siebie, mająca pieniądze mogłam decydować, to ja  byłam ważniejsza i ze mną musiano się liczyć. Pomijając głupotę z przerobieniem samochodu, najbardziej zafascynował mnie ten mężczyzna wpatrzony we mnie bardzo intensywnie, bez uśmiechu, bez rozmowy, a jednak jego oczy mówiły wiele. Intensywność spojrzenia i to, że wiedziałam, że go w jakiś sposób zafascynowałam było niesamowite.

Chciałaby sprawdzić ten sen, a w zasadzie fragment dotyczący tego wpatrzonego we mnie mężczyzny.

"Tarot snów"

1 Wiadomość ze snu - 7 kielichów

2 Ukryte znaczenie - 5 kielichów

3 Przestroga - 6 monet

4 Rada - królowa mieczy

5 Wiadomość na temat miłości - 9 monet/ 2 mieczy (wyciągnęły mi się dwie karty)

6 Wiadomość na temat zdrowia - 7 monet

7 Wiadomości na temat pieniędzy - 6 kielichów

Kim jest mężczyzna ze snu - król monet
Co mi da - 8 buław
Kim dla mnie będzie - 7 mieczy





Nie wiedziałam jak się zabrać do interpretacji tych kart, czy kierować się swoją intuicją i wiedzą, czy posłużyć się książeczką dołączoną do talii "Tarot snów". Spróbuje połączyć obie możliwości i zobaczymy co wyjdzie.

7 kielichów - kojarzy mi się z mnogością i w moim śnie było dużo rzeczy i dom, i łąka, i samochody, i chłopiec, i mężczyzna / mężczyźni, mąż, poczucie bogactwa i ciuszki niemowlęce - strasznie dużo szczegółów. Byłam: w domu, na łące, przy zbożu, u znajomych. W książeczce mam :ważna decyzja, niezdecydowanie, marzenia na jawie. - tak, często mi się zdarzać "odlecieć", wejść w swój świat nawet w pracy. Według astrologii karta ta to Wenus w Skorpionie - skłonności, które mają źródło w silnych uczuciach.

5 kielichów to poczucie straty, życie wspomnieniami, przeszłością, poczucie niesprawiedliwości, że mniej się dostało niż nam obiecano, to rozpacz. W książeczce jest napisane, że 5 kielichów to przesadna rozpacz, to taki dramatyzm na pokaz, ale i pouczające doświadczenie. I tu się nie zgodzę, bo ja nie rozpaczam na zewnątrz, nie robię przedstawienia ze swojego smutku - ja rozpaczam w środku - czy przesadnie? Może i tak, ale smucąc się w środku nie mam przecież widzów :P. Astrologicznie to Mars w Skorpionie - zderzenie z rzeczywistością, która niszczy marzenia.

6 monet jako przestroga - za dużo dajesz z siebie, a za mało otrzymujesz, poczucie niesprawiedliwości i zachwianie równowagi emocjonalnej. Podobne znaczenie tej karty jest w książeczce, a  Astrologicznie to Księżyc w znaku Byka - każdy posiada instynkty macierzyńskie, do wyrażania współczucia i opiekuńczości, w zależności od naszej osobowości skłonności te możemy pielęgnować albo starać się ich pozbyć. Chyba najwyższy czas na odcięcie pępowiny ;)

Królowa mieczy jako rada - chłodny osąd, właśnie odcięcie się, zdystansowanie do wielu spraw, kierowanie się rozumem, intelektem - na chłodno, ale sprawiedliwie. Według książeczki powinnam kierować się intuicją i jeśli mi coś nie pasuje, powinnam to odrzucić. Ludzie mogą mówić, że jestem wybredna, lecz ja powinnam pozostać wierna swoim ideałom. Już dawno przestałam się przejmować "co ludzi powiedzą" - już kiedyś jednej plotkarze powiedziałam, że nie jestem pomidorówką by mnie wszyscy lubili :P A teraz już też wiem, mam swoją wizję na moje miejsce pracy - wiem czego chcę i jak to ma wyglądać, w końcu ja w tym miejscu spędzam połowę życia i wiem też, że moja dyr ma na to miejsce ciut inna wizję, ale ja się nie dam odwieść od mojej "wizji" - raz ustąpiłam ( w innej sprawie, ale też zawodowej) i skutki tego odczuwam do dziś.

Co mój sen mówił o miłości? Wypadły mi dwie karty 9 monet i 2 mieczy - obie karty nie są "uczuciowe", a nawet bym powiedziała, że 9 monet to kobieta spełniona, ale bez miłości. 2 mieczy to wycofanie i oczekiwanie, ale pokazuje zakończenie etapu i powolne otwieranie się na zmiany, na przyszłość. Czyli, że co? Zbliża mi się koniec okresu bez miłości? A co na to książeczka? Chowanie się we własnej skorupie i odwracanie wzroku od tego co naprawdę ważne. Wenus w Pannie W astrologii: Idealnie uporządkowane otoczenie jest piękne samo w sobie. Księżyc w Wadze - naturalna skłonność do porównywania i analizowania wszystkiego.

Zdrowie w 7 monetach - czas oczekiwania na plony, już nic nie jest zależne ode mnie - czekam na rozwój sytuacji. - wyczytałam, że to choroby wieku dojrzewania - ja już przecież przejrzewam ;) A co na to książeczka? Cierpliwość - no ja nie mam zamiaru czekać aż jakieś tfu, tfu choróbsko się rozwinie. Saturn w znaku Byka - chciała by dusza do raju ale grzechy nie dają - chciałoby się zażyć cielesnych rozkoszy i to już natychmiast, ale Saturn zaleca samodyscyplinę i cierpliwość. Słucham? Ile jeszcze mam czekać? Ja już czasu nie mam na ćwiczenie samodyscypliny :P

Pieniądze w 6 kielichach. We śnie miałam pieniądze i to ja decydowałam co kupić i kiedy - wybierałam, mąż mój był krok za mną, gdzieś z tyłu - on się godził na taką postać rzeczy. Nawet bym powiedziała, że bardzo mu to odpowiadało, że nie musiał myśleć, nie musiał decydować - chciał - dostał, bez wysiłku, bez angażowania. Tak już kiedyś mieliśmy jak dostałam spadek po babci i mojemu mężowi to bardzo odpowiadało - mało tego, jemu zostało to do dziś - on najlepiej lubi jak nic nie musi - robić, myśleć, jest wolny i swobodny. A znaczenie? 6 kielichów - tu nie ma "monet" są chyba właśnie te wspomnienia tamtego dobrego czasu, gdzie ja miałam i ja decydowałam - tamten spadek zainwestowałam w nasz dom - stąd może właśnie we śnie widziałam dom, który trzeba było dokończyć, zainwestować w niego. W książeczce też mamy miłe wspomnienia, życie przeszłością ta karta to Słońce w Skorpionie :) - silna tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa i optymizmu, które zaznałam w przeszłości. Jak to się pokryło - jedno z drugim Hmmmm.





Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o tego mężczyznę z pięknymi oczami. W pierwszej chwili po przebudzeniu pomyślałam sobie, że mógłby mi się przyśnić Anioł - bo chyba tylko one mogą mieć tak piękne oczy - intensywnie niebieskie, takie nawet bym powiedziała "morskie" okolone ciemnymi długimi rzęsami. Wątpię bym spotkała w życiu takiego mężczyznę, a już w ogóle nie wierzę by mógł się we mnie tak intensywnie wpatrywać. Ale co tam - kto mi zabroni pomarzyć - choć właśnie moje marzenia w zderzeniu z rzeczywistością mogą ulec zmianie (jak to wyżej zostało powiedziane) ale ciii :P

Król monet - mężczyzna ze snu nie był aż tak dojrzały, owszem chyba doświadczeniem, ale nie wiekiem - ubrany był w kolor khaki - bojówki i t-shirt - w takim samym odcieniu. Był opiekuńczy dla chłopca, którego wychowywał - gdy szli przez łąkę trzymał chłopca blisko siebie, opierał swoją rękę na jego ramieniu. Król monet jest opiekuńczy, jest ojcem i mentorem. To lider który się troszczy. Nie znam nikogo takiego, albo nie mogę w tej chwili nikogo dopasować do tego opisu.

Co on mi da? 8 buław odrobinę szaleństwa w moim monotonnym życiu :D. Dużo działań, dużo energii, splotów akcji i reakcji, nadmiar wrażeń i uniesień - wiadomości, rozmowy, erotyzm  -nie wierzę, ani w to, że ktoś może wprowadzić zamieszanie w moim życiu, ani w to że w ogóle się taki ktoś pojawi :D.

Kim dla mnie będzie? 7 mieczy - wolałabym, żeby ta karta była na miejscu króla monet - czyli król monet - przyjaciel, opiekun, partner, a 7 mieczy to ktoś kto zabrał mi sen z powiek i nie dał mi spokoju.. ale tu na tej pozycji 7 mieczy mówi o kimś podstępnym, sprytnym, "złodziejowatym" - który co/ Skradnie mi serce, odbierze rozum i ucieknie? Na szczęście ten cwaniak nie weźmie wszystkiego w końcu z 7 mieczy kradnie tylko 5:P  W astrologii to Księżyc w znaku Wodnika - wszyscy mamy skłonności do buntowania się przeciw zasadom etyki, przywłaszczając sobie rzeczy, których pragniemy, chociaż w głębi duszy zdajemy sobie sprawę, że postępujemy niewłaściwie.
On mnie przywłaszczy, czy ja go zawłaszczę... hahahaha za stara (zamężna) jestem na takie numery.

To był taki sen... ale ja mam w swoim życiu opowieść najbardziej niezwykłą z niezwykłych związaną z moim snem... może Wam kiedyś ją opowiem - a może już wkrótce. :)