poniedziałek, 21 października 2019

Ach co to były za sny

Miałam opisać historię najbardziej niezwykłą z niezwykłych związaną z moim snem, ale w trakcie układania sobie wszystkich okoliczności, przypomniał mi się jeszcze jeden bardzo ważny sen. Zatem przedstawię wam obie historie:

Zacznę od tego starszego
Kiedy on mi się przyśnił miałam może 18 lat, były wakacje, sierpień, czas spędzony nad morzem.

Śniło mi się zaorane pole, jakby jesień, szaro, buro i ponuro. Na środku tego pola stał jakby niewielki gotycki zamek z czerwonej cegły otoczony murem. Byłam na placyku otaczającym zamek, a w zasadzie między wieżą, a murem. Nie byłam tam sama, ze mną było kilkanaście osób - dzieciaków, młodzieży - młodych ludzi. Nie byliśmy na poziomie ziemi, a wyżej. Ganialiśmy się, bawiliśmy, ktoś siedział na murku - bo to nie był mur wysoki a raczej murek. Ja spojrzałam przed siebie i zobaczyłam w oddali ale bardzo, bardzo daleko zarysy jakiegoś miasta, jakiś zabudowań. Dookoła miejsca w którym byłam była goła zaorana ziemia. Nagle usłyszeliśmy, że otwierają się wielkie metalowe szare drzwi do wieży, patrzyliśmy zaciekawieni, wyszło z nich dwóch mężczyzn, każdy ubrany w garnitur, ale jeden w czarny, a drugi w biały. Podeszli do mnie i powiedzieli "teraz ty" czy " na ciebie kolej" w każdym razie wskazali na mnie i podali mi do wypicia pół szklanki jakiegoś płynu koloru jaskrawo żółtego. Pamiętam, że pomyślałam, że to rywanol - taki płyn do dezynfekcji. Wypiłam, zamknęłam oczy i wpadłam w ciemny tunel, na końcu którego zobaczyłam światło, strasznie mnie to światło przyciągało. Wypadłam z tego tunelu na piękną zieloną łąkę, światło nie było mocne, coś jak słońce za białymi chmurami - było jasno ale nie rażąco.. i tu najważniejsze. Nie czułam nic, żadnego bólu, żadnych emocji, żadnych odczuć - wyzbyłam się wszystkich fizycznych doznań. To było niesamowite, cudowne, wspaniałe. Nigdy później w żadnym śnie, ani na jawie nie byłam tak wyzwolona z żadnej sprawy -nic mnie nie zajmowało, niczym się nie przejmowałam, niczego nie przeżywałam, nie miałam żadnych myśli, nic mnie nie obchodziło - to uczucie, a w zasadzie brak uczuć pamiętam do dziś - taką ulgę.
Powiem, że zawsze mamy w sobie jakieś odczucia, coś nas boli, coś drapie itp o czymś myślimy, coś wspominamy - a tam "po drugiej stronie" gdzie byłam nie było niczego takiego - była lekkość, był bezmiar i była swoboda i ta ulga bez uczuć i doznań.
Ta łąka była piękna, chodzili po niej ludzie, pojedynczo, grupkami, a  na środku niej rosło duże drzewo jakby dąb, tuż przy pniu na "swoim ziemskim" krześle siedziała moja prababcia, z którą się przywitałam - a tak już pamiętam to był rok 1989 bo w czerwcu tego roku umarła ta właśnie moja prababcia. Babcia była bardzo zdziwiona że już tam - tu jestem, że to chyba za wcześnie. Zapytałam jej czy bardzo cierpiała przed śmiercią odpowiedziała że nie bo była nieprzytomna i w sumie to umarła we śnie - ja wówczas o tym nie wiedziałam, dopiero po przebudzeniu spytałam się swoją mamę, która była przy śmierci babci w jaki sposób ona umarła i mama potwierdziła, że babcia była nieprzytomna i nagle zatrzymało jej się serce.
Zza tego drzewa wychylił się mój nieżyjący wujek i powiedział, żeby uważać na jego syna Piotrka bo on umrze jako pierwszy z rodziny. Piotrek miał wówczas 22 lata - niestety i to się spełniło bo zginął w wypadku samochodowym w 1996 roku - właśnie jako pierwszy z rodziny rozwiązując tym samym "worek" śmierci w mojej rodzinie.
Prababcia podniosła się i powiedziała "choć przedstawię cię moim rodzicom", ale ja już nie chciałam z nią iść. Wówczas dotarło do mnie, że to jeszcze nie jest mój czas, że ja jeszcze tak naprawdę niczego w życiu nie przeżyłam, ani wielkiej miłości, ani seksu, ani nie zostałam matką, że to za wcześnie by zostać po tamtej stronie. Zaczęłam głowę wznosić wysoko i prosić w przestrzeń - do chmur by mnie odesłano, że to nie mój czas, potem krzyczałam błagając, wiem, że ktoś się za mną wstawił, nie pamiętam, ale czy to właśnie nie prababcia. Usłyszałam w sobie głos, że moja prośba została wysłuchana, że rzeczywiście to jeszcze nie mój czas by zostać po tamtej stronie, że nastąpiła pomyłka i mam wrócić. I znów znalazłam się w tym ciemnym tunelu i gdy z niego wypadałam "na naszą stronę", to się obudziłam.

Oczywiście opowiedziałam mamie ten sen, choćby po to by się dowiedzieć czy prababcia powiedziała mi prawdę. Oczywiście matula wpadła w panikę, że pewnie sobie śmierć wyśniłam, że pewnie zapaści w nocy dostałam, bezdechu, niedotlenienia, że mam siedzieć w domku, nie iść nad morze bo się utopie itp itd - oczywiście  nic złego się nie stało....Zastanawia mnie jednak to dziwne uczucie - odczucie - wyjałowienie z jakichkolwiek uczuć, niczym się nie martwiłam, ta błogość, wręcz szczęście i radość - chociaż to też nie, bo to odczucia, a ja nie czułam nic tylko właśnie taką błogość. Nigdy tu na ziemi nie udało mi się uzyskać takie emocjonalnej jałowości, ale było mi z tym tak dobrze, tak cudownie jak nigdy w życiu.

Właśnie sobie teraz uświadomiłam, że nie wiem przypadkiem czy od tego snu, nie zaczęły się moje prorocze sny, bo ten drugi sen, a w zasadzie senno - przypadek zdarzył się niewiele ponad rok później, ale wówczas już miałam spełniające się sny, które zapisywałam w zeszycie, który mam do  dziś. Mam w nim zapisane krótkie fragmenty snów, tak jakby one nie były aż tak rozbudowane jak te co mam teraz - były krótkie konkretne i bardzo prorocze - jak nie sytuacją, to choćby zdaniem wypowiedzianym na jawie, przez osobę, która to samo mówiła w moim śnie. Praktycznie każdy sen wówczas sprawdzał mi się kolejnego dnia. Budziłam się i wiedziałam co danego dnia mnie czeka, co się stanie, albo kto wypowie jakie słowa. Mam całe fragmenty zaznaczone co się spełniło i to było każdej nocy, każdego dnia. Nie mam już tak, czasem coś się spełni, czasem ktoś się przyśni i w dzień mam sprawę związaną z daną osobą - tak jak ostatnio śnił mi się teść, stał i nic nie mówił. Okazało się, że pilnie potrzebowałam pewnego dokumentu, a w zasadzie numeru - znalazłam go zapisanego ręką mojego teścia. Mój tata kiedy się śni to mnie ostrzega zwłaszcza w sprawach mojego syna. Moja babcia mi się śniła i pokazywała na swój dom, gdzie zobaczyłam porozbijane wszystkie meble. Okazało się, że było włamanie do domu po babci i złodzieje w poszukiwaniu "skarbów" porozbijali stare dębowe meble babci. Ja o tym nie wiedziałam, bo właścicielem domu jest mój kuzyn., ale to do mnie babcia we śnie przyszła i się poskarżyła. itp itd ale to już nie jest to co było na początku lat 90.

Ale wróćmy do tej niezwykłej sytuacji, aż niemożliwej i nie do uwierzenia ale  prawdziwej.

Śniło mi się, że idę taką cichą ulicą niedaleko miejsca w którym mieszkałam - ta ulica dochodzi do cmentarza i często sobie nią skracałam drogę idąc "na miasto" i chcąc ominąć centrum miejscowości w której mieszkałam.
Idę zatem tą ulicą i widzę z daleka jak na jej środku  stoi chłopak i trzyma moje zdjęcie. Stał bezradny i zaczepiał przechodzących ludzi pytając ich czy ktoś mnie zna. Widziałam jak przechodnie kręcą głową że mnie nie znają i idą dalej. Zbliżałam się do tego w sumie smutnego chłopaka (niewysoki brunet) będąc bardzo zaciekawiona czego on ode mnie może chcieć - dodam, że nigdy wcześniej go nie widziałam, nie znałam go. Podeszłam do niego spytałam skąd ma moje zdjęcie -on tylko wzruszył ramionami więc spytałam czego ode mnie chce. On odparł, że szuka mnie bo mu się dziś w nocy śniłam. Obudziłam się - no dziwny sen i już.

Chodziłam wówczas do szkoły pomaturalnej, weekendowo, nie pracowałam więc cały tydzień można by powiedzieć, że spędzałam nic nie robiąc. Tego dnia, po przebudzeniu matula mnie wygnała z domu bym poszła do biblioteki poszukać materiałów do pracy zaliczeniowej do szkoły. Pamiętam, że tematem była "historia PTTK" bo chodziłam do studium turystycznego. Niechętnie wylazłam z łóżka, ale z moją mamą się nie dyskutuje - ogarnęłam się  - pamiętam jak stałam w przedpokoju przed lustrem i podciągałam kucyk do góry - miałam wówczas długie włosy i czesałam się w "wysokiego" kucyka. (Oj mieć ten rozum i tamta urodę). Pamiętam to swoje odbicie w lustrze..kurcze aż nie do uwierzenia.. No ale dobra wychodząc z klatki na szybko podjęłam decyzję czy iść do biblioteki przez miasto czy na skróty przez cichą ulicę. Wybrałam druga opcję - może podświadomie. Idę sobie, idę
i widzę jakiegoś chłopaka z oddali idącego w moją stronę. Spojrzałam na niego, a on na mnie kiedy się mijaliśmy i nagle dotarło do mnie, że .. ale to nie możliwe - przeszłam jeszcze kilka kroków zatrzymałam się i się odwróciłam. On też mnie minął, też się zatrzymał odwrócił i oboje podeszliśmy do siebie i on powiedział - ty mi się dziś śniłaś, na co ja, a ty mi.
Okazało się, że w jego śnie on mnie szukał, tak jak ja go widziałam tylko on  nie miał mojego zdjęcia, a jedynie rozpytywał ludzi.  On miał na imię Robert i był zupełnie z innego miasta niż ja. Owszem on znał moje miasto ale nie aż tak dobrze by wiedzieć jaka ulica mu się przyśnił tylko krążył po moim mieście  kilka godzin w poszukiwaniu uliczki ze snu i mnie.

Nie ma jednak happy endu tej znajomości mimo, że tamten dzień spędziliśmy razem i w bibliotece i spacerując po mieście aż do późnego wieczora.  Byłam świeżo po zerwaniu z moją największą życiową miłością - ja zostałam tą porzuconą.. Za mocno byłam jeszcze emocjonalnie osadzona w byłym związku by otworzyć się na coś nowego.  Robert strasznie mnie osaczył, bo spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, miałam takie wrażenie, że nie chciał mnie wypuścić, chciał zawładnąć itp. Dla mnie to było za szybko i za mocno z jego strony, nie było też chemii między nami przynajmniej dla mnie i dlatego w ciągu 2 tygodni zakończyłam tę znajomość, ale wspomnienia z nią i z tym snem, który się spełnił są niezapomniane.Mało tego ze snem, który oboje równolegle śniliśmy, a potem to, że jemu chciało się przyjeżdżać 30 km by mnie szukać w obcym mieście, robi niesamowite wrażenie - ktoś mnie przebije?








2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy opis �� zawsze z niecierpliwością czekam na każdy Twój wpis, masz ogromny dar i wiedzę, a w dodatku świetnie piszesz �� super blog ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, takie słowa dodają skrzydeł. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń